503
603
529
603
Powstanie Iwienieckie – 19 czerwca 1943 r.

„Dość mamy pęt, skończyła się cierpliwość, Dość pełnych więzień i spalonych miast, Mścicielska pięść wymierzy sprawiedliwość, A naszą pieśń podniesiem aż do gwiazd!”

Marsz partyzantki nowogródzkiej (piąta zwrotka).


Do Broni w szeregach AK - plakat

W czasie agresji sowieckiej na Polskę 17 września 1939 r. część Polskich Sił Zbrojnych w Województwach Nowogródzkim i Wileńskim stawiła nowym agresorom zdecydowany opór. W dniach 20-21 września bohatersko broniło się Grodno. [1] Na sowiecką agresję nie godziła się patriotycznie wychowana młodzież, w Wołożynie próbował stawiać opór harcmistrz Konstanty Chlebnikow, który zwołał swoich harcerzy do lasu. Sowieci po kilku dniach wszystkich wyłapali, harcerzy zwolnili do domu, a harcmistrza uwięzili. [2] Oddziały partyzanckie zaczęły powstawać od początku okupacji sowieckiej. W Iwieńcu zaczęła się polska konspiracja, która współdziałała z partyzantką w Puszczy Nalibockiej. W północno – wschodniej części Puszczy bił się oddział założony przez Iwieńczanina – majora „Lonię” – Longina Dąbrowskiego. Liczył 25 partyzantów i dotrwał w lesie do wiosny 1940 r. Nie podejmował poważnych akcji, aby nie narażać mieszkańców na odwetowe represje sowieckie. Ograniczano się do karania donosicieli, rozbrajano patrole milicyjne, rekwirowano towary przeznaczone dla NKWD, milicji, wojska i administracji sowieckiej. [3]

Posterunkowy Stanisław Pisarczyk. Arch. dom. Maria Chilicka.
Posterunkowy Stanisław Pisarczyk. Arch. dom. Maria Chilicka.

Jednymi z pierwszych partyzantów w Puszczy Nalibockiej byli policjanci z Nalibok – komendant Niewiadomski, dwóch jego zastępców – Tomczyk i Maksymilian Rosner, posterunkowy Stanisław Pi­sar­czyk, komendant „Strzelców” oraz trzech byłych KOP-istów z Iwieńca. [4] W rejonie Nalibok operował oddział Eugeniusza Klimowicza i Michała Karpa – w lipcu 1944 r. walczyli wspólnie z „Wilkiem” o Wilno. [5] Byli zakonspirowanymi żołnierzami pow­sta­łej w sierpniu 1942 r. w Nalibokach samoobrony, której dowódcą był najpierw Franciszek Adamcewicz, a później „Żenia”, „Okoń” – Eugeniusz Klimowicz. [6] Samoobronę zorganizowano po zabiciu 22 niemieckich oficerów i żołnierzy przez partyzantów sowieckich, z udziałem miejscowych partyzantów – Polaków. Samo­ob­ro­na była efektem realizacji przez Niemców ogólnej strategii walki z partyzantami. Nie bez znaczenia była perswazja księdza Bajko i dwóch Niemek, kucharek z miejscowej restauracji. Niemki pochodziły z Terebejna i były żonami Polaków, którzy ożenili się w Niemczech po zakończeniu I wojny światowej. W czasie burzliwej rozmowy na plebani ksiądz Bajko i Niemki prosili Niemców o oszczędzenie Nalibok. Niemieckim warunkiem był utworzenie samoobrony – samoochowy, która miała chronić miasteczko przed partyzanckimi napadami. [7]

Noc - Nieczaj - Zdzisław Nurkiewicz. Arch. Macieja Downar Zapolskiego.
"Noc - Nieczaj" - Zdzisław Nurkiewicz. Arch. Macieja Downar Zapolskiego.

Nieocenione znaczenie dla rozwoju polskiej partyzantki miała działalność w ramach IV odcinka „Wachlarza” w okresie IX 1941 – III 1943. W Nieświeżu działała placówka AK pod dowództwem „Nieczaja” – Zdzisława Nurkiewicza. Stanowiła punkt etapowo – tranzytowy dla patroli „Wachlarza”. [8] Wszyscy pójdą do legionów i będą walczyć w Powstaniu Iwienieckim oraz w Puszczy Nalibockiej. [9]

Od wiosny 1942 r. inicjatywę tworzenia polskiej partyzantki przejął „Lewald” – Kacper Miłaszewski, [10] porucznik łączności rezerwy, studiował na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Początkowo współdziałał z sowietami. [11] Zgodę na organizację oddziału wydała Komenda Okręgu „Nów” Nowogródek. Nie bez znaczenia było założenie pod auspicjami sowietów polskiego – komunistycznego – oddziału Świętorzeckiego. Oddział zaczął działać 25 maja 1943 r. Prowadził agitację i zbierał informacje o poczynaniach polskiej konspiracji. [12] Wpisywał się w koncepcję walki z Niemcami realizowaną w ZSRR przez ZPP i formowanie w maju 1943 r. I Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki. [13] Partyzanci Miłaszewskiego nie mieli nic wspólnego z oddziałem Świętorzeckiego, działali w rejonie Derewna [14] oraz Jeziora Kromań.

J.Jakubowski - Dąb, Wołodyjowski. Arch. M.Downar Zapolskiego.
J.Jakubowski "Dąb", "Wołodyjowski". Arch. M.Downar Zapolskiego.

Polski Oddział Partyzancki „Lewalda” powstał 3 czerwca 1943 r. W porozumieniu z sowietami i za zgodą Komendy Okręgu „Nów” oddział nazwano imieniem Tadeusza Kościuszki. Liczył 44 partyzantów – pieszych i konnych. Dowódcą mianowano podporucznika pilota „Dźwiga” – Witolda Pełczyńskiego – oficera z 78 PP Strzelców Słuckich.

W dniu 8 maja 1943 r., po sowieckim napadzie na Naliboki i zabiciu 128 Naliboczan [15], nastąpiło przyśpieszenie działań polskich partyzantów. Zakonspirowani w nalibockiej samoobronie AK– owcy już 10 maja poszli do lasu. Koncentracja nastąpiła w rejonie Jamna, Białych Mchów, Szubina, Drywiezny [16], na Kromaniu i w Śmiejno Budach. Pod okiem „Dźwiga”, „Lewalda”, „Jastrzębia” – Antoniego Hodyla i „Szarego” – Lucjana Grygorcewicza partyzanci przeszli tam intensywne szkolenie. [17] W połowie maja 1943 roku odbyła się w Iwieńcu odprawa, na której ustalono plan uderzenia na to miasto opracowany w majątku Kul.

W.Żuchowski - Opończa. Arch. M. Downar Zapolski.
W.Żuchowski "Opończa". Arch. M. Downar Zapolski.

[18] Ze strony iwienieckiej w odprawie brali udział: „Lech” – Olgierd Woyno, [19] „Dźwig”, „Hrynkiewicz” – Witold Pełczyński [20] i „Dąb” – Jan Jakubowski. [21] Przy opracowywaniu planu wykorzystano dużą wiedzę o miasteczku plutonowego „Opończy” – Waleriana Żuchowicza z dawnego KOP-u, wachmistrza „Dęba” – Jana Jakubowskiego – komendanta straży pożarnej, sierżanta Stefana Poznańskiego oraz ułanów – plut. „Szarego” – Józefa Niedźwieckiego i jego brata „Pioruna” – Jana Niedźwieckiego. [22] Ze strony Derewno – Stołpce w odprawie uczestniczyli: „Lewald” – Kacper Miłaszewski, [23] „Waldan” – Walenty Parchimowicz, [24] Komendant Obwodu krypt. „Słup” – Stołpce, „Świr” – inż. Aleksander Warakomski i chor. „Noc” – Zdzisław Nurkiewicz. Plan uderzenia na Iwieniec opracował komendant AK w Iwieńcu „Lech” Olgierd Woyno, a zatwierdził do wykonania komendant obwodu „Słup” – Stołpce – inż. Aleksander Warakomski.

Dowódca obwodu „Słup” otrzymywał systematycznie meldunki o planowanych aresztowaniach Polaków w Iwieńcu. Zdecydował uprzedzić niemieckie zamiary i samodzielnie wykonać napad na miasteczko. Najpierw planowano uderzyć 16 lub 22 czerwca. Ostatecznie przyjęto datę: sobota, 19 czerwca 1943 r., godz. 12.00.

Plan Iwieńca 1941-44. Rys. Ksawery Suchocki.
Plan Iwieńca 1941-44. Rys. Ksawery Suchocki.

Niemcy zarządzili w tym dniu komisję wer­bun­ko­wą dla roczników 1923 i 24 do Białoruskiego Korpusu Samoochowy, [25] do wojska i policji białoruskiej oraz przy­mu­so­wy spęd koni w celu dokonania tzw. „wykupu” dla potrzeb armii niemieckiej. In­for­ma­cje o niemieckich działaniach mogły po­cho­dzić od Łucji Dzier­żyń­skiej i od lekarza weterynarii Stanisława Kryńskiego „Sibirza”.

Carl Savinola - Czech - żandarm w Iwieńcu 1942/43. Rys K.Suchocki.
Carl Savinola "Czech" - żandarm w Iwieńcu 1942/43. Rys K.Suchocki.

Realizacja planu powstania zbrojnego w Iwieńcu zakładała dwa główne cele: polityczny i militarny. Chodziło o zaakcentowanie walki Polaków i zbudowanie przeciwwagi obronnej przed partyzantką bolszewicką, która zajmowała się pacyfikowaniem ludności polskiej i de facto zmierzała do podporządkowania tych ziem ZSRR. Polacy chcieli walczyć w swoich formacjach zbrojnych, a nie w sowieckich, chcieli przywrócenia status quo ante na Polskich Kresach. Cel militarny zakładał z kolei zablokowanie niemieckich wywózek młodzieży i mienia, uwolnienie uwięzionych AK-owców oraz zdobycie broni i zaopatrzenia dla polskiej partyzantki.

Budynek żandarmerii niemieckiej w Iwieńcu. Rys. K.Suchocki.
Budynek żandarmerii niemieckiej w Iwieńcu. Rys. K.Suchocki.

Niemiecką załogę Iwieńca stanowiły: kompania żandarmerii – ponad 100 ludzi, batalion policji białoruskiej (tzw. Ordnungsdienst) – 300 ludzi, kompania gospodarcza – około 100 ludzi, dwie kompanie wojsk lotniczych na odpoczynku – 250 ludzi. [26] W przeddzień akcji w wiosce Kul odbyła się odprawa dowódców i koncentracja grup partyzanckich. Utworzono oddział w sile 150 ludzi. 60 partyzantów po cywilnemu, uzbrojonych w broń krótką i granaty, pod osłoną nocy dostało się do miasteczka. Byli to partyzanci „Dźwiga”, którym wyznaczono zadanie zdobycia budynku żandarmerii we współdziałaniu z miejscową konspiracją.

Por. Józef Niedźwiecki - Lawina, brat Jana. Arch. M. D. Zapolski.
Por. Józef Niedźwiecki "Lawina", brat Jana. Arch. M. D. Zapolski.

Żołnierze AK byli zakonspirowani m.in. w policji białoruskiej (80 proc. stanu posterunku) i straży pożarnej. [27] Budynek żandarmerii znajdował się przy ul. 3 Maja. [28] [29] Straż pożarna w rynku, w budynku dobudowanym do sukiennic. [30]

Akcją powstańczą dowodził por. „Lewald”, który miał swój sztab przy ul. Wigury prowadzącej do koszar – w mieszkaniu Kazimierza Dzierżyńskiego. Właścicielem mieszkania był „Arciep” Mateusz Staniuszko, którego syn Józef Staniuszko był policjantem białoruskim i w momencie wybuchu powstania przyłączył się od oddziałów „Lewalda”. [31] W czasie walki w miasteczku „Lewaldowi” towarzyszył komendant obwodu „Słup” Stołpce – por. „Świr” – Aleksander Warakomski. [32]

Druga grupa polskich partyzantów wyruszyła do walki o Iwieniec z nad Jeziora Kromań wieczorem – 18 czerwca 1943 r. Po kilkugodzinnym marszu minęli wieś Prudy i po północy miasteczko Kamień. Byli tam chłopcy „Waldana” – Walentego Parchimowicza, chor. „Nieczaja” – Zdzisława Nurkiewicza i sierżanta „Lawiny” – Józefa Niedźwieckiego.

Kościół św. Michała w Iwieńcu. Jego dzwony oznajmiły wybuch powstania.
Kościół św. Michała w Iwieńcu. Jego dzwony oznajmiły wybuch powstania.

Po dotarciu do miasteczka, partyzanci – legioniści zajęli stanowiska wypadowe na cmentarzu żydowskim. Czekali na umówiony sygnał do wybuchu powstania. O wschodzie słońca dowództwo otrzymało meldunek o przerwaniu łączności telefonicznej z Iwieńcem. „Z cmentarza było widać stary młyn i błyszczącą wstęgę rzeki Wołmy, widać było ludzi wjeżdżających i wyjeżdżających z miasteczka oraz koszary. Za rzeką – gmach żandarmerii, urząd gminy i białe wieże kościoła św. Michała”. [33]

Antoni Mozalewski - był w kolumnie zatrzymanych. Arch. dom. Krzysztof Bielski.
Antoni Mozalewski - był w kolumnie zatrzymanych. Arch. dom. Krzysztof Bielski.

Tymczasem w Iwieńcu, w budynku białoruskiej policji, stawiła się na godz. 10.00 młodzież wezwana przed komisję werbunkową. Po sprawdzeniu obecności uformowano kolumnę, którą prowadzono do budynku przy ul. Wigury na Nowym Mieście, w celu załatwienia dalszych formalności. Do kolumny dołączyli policjanci polskiej konspiracji Bronisław Pupko i Jan Staniuszko, którzy przekazali wtajemniczonym ostatnie ustalenia podziału czynności i stanowisk w czasie rozpoczęcia akcji. Na parę minut przed godziną 12.00 mieli być u boku wyznaczonych policjantów, aby razem z nimi dokonać rozbrojenia Niemców oraz „niepewnych” policjantów białoruskich. [34]

Iwieniec - lotnisko przy koszarach. Rys. Ksawery Suchocki.
Iwieniec - lotnisko przy koszarach. Rys. Ksawery Suchocki.

O godzinie 11.50 zaczęły bić dzwony Białego Kościoła – św. Michała. W miasteczku powstało zamieszanie spowodowane wcześniejszą „porą obiadową”. Gestapowcy, żandarmi, lotnicy na urlopie, załogi Wirtschaftsdienstu spieszyli na obiad. „Dzwony zaczęły bić jak nigdy o tej porze” – wspomina b. mieszkanka Iwieńca, p. Józefa Zdanowicz. Dowódca miejscowego garnizonu Wehrmachtu, który zawsze w południe przychodził do mleczarni napić się śmietany, szybko zorientował się, że dzwon zaczął bić za wcześnie. [35] Prowadzona przez kilku Niemców – SSmanów kolumna w momencie wybuchu strzelaniny schroniła się do piwnic Białego Kościoła.

Niemcy zaczęli się ostrzeliwać. Według relacji Antoniego Mozalewskiego, rozdali młodym ludziom broń i kazali strzelać do polskich partyzantów. Reakcja była odwrotna – młodzi Polacy zastrzelili SS–manów i dołączyli do atakujących partyzantów.

Dawne Koszary KOP-u w Iwieńcu. Rys. Ksawery Suchocki.
Dawne Koszary KOP-u w Iwieńcu. Rys. Ksawery Suchocki.

Janina Suchocka szła w tym dniu do szkoły, do „Handwerke Schule in Iwieniec”, która znajdowała się w dawnych koszarach wojskowych KOP–u. Zapamiętała, że przy bramie wejściowej stała dziewczyna, która zabraniała wchodzić na teren koszar. Naprzeciwko znajdował się plac – „aż do rzeki Wołmy”. Było tam dużo chłopów z końmi. Zapamiętała, że padł strzał, konie zaczęły się płoszyć, a chłopi nie mogli ich utrzymać. Przestraszona pobiegła do wioski Pohorełka, do babci, u której mieszkała. [36]

Niedźwieccy: Jan - Piorun (en face) i Józef - Lawina (z profilu). Arch. John Nurt.
Niedźwieccy: Jan "Piorun" (en face) i Józef "Lawina" (z profilu). Arch. John Nurt.

Najprawdopodobniej strzał padł z punktu obserwacyjnego na wieży Białego Kościoła – strzelał ułan „Machewka” – Michał Romanowski, który zlikwidował niemieckiego obserwatora na tzw. „bocianim gnieździe”, mieszczącym się na dachu budynku żandarmerii. [37] Wacław Nowicki potwierdza zastrzelenie Niemca, ale uważa, że strzelał Jan Niedźwiecki „Piorun”, brat „Lawiny” – „Niemiec został zdjęty po trzecim dzwonie”. [38] Drugim celem ataku były koszary znajdujące się w Nowym Mieście – przy wjeździe od strony Wołożyna. Przebywali tam na wypoczynku piloci i żołnierze Luftwaffe oraz miała kwatery policja białoruska.

Koszary zaatakowali partyzanci „Waldana”. Wśród atakujących byli dwaj bracia – Franciszek Bieć i „Alek” – Aleksander Bieć pochodzący z wioski Borek – chutor, gm. Stołpce. „Alek” twierdzi, że zanim zaatakowali koszary „długo czekali, aż odleci samolot, który coś przywiózł”. Chorąży „Nieczaj” – Zdzisław Nurkiewicz z ułanami – kapralem „Coltem” – Stanisławem Reginiewiczem i „Lutkiem” – Lucjanem Grygorcewiczem zatrzymali niemieckich pilotów, których pilnowali „pod karabinami”. Z pomocą iwienieckiej konspiracji zdobyli na lotnisku benzynę, którą przekazali walczącym o budynek żandarmerii strażakom.

Huraganowy ogień po budynkach i miła niespodzianka! „Czarni” z podniesioną do góry bronią walą na ulicę jak z kościoła. Ktoś krzyczał:

- Nie strzelać! Witajcie, bracia! [39]

Policjanci białoruscy z koszar przeszli na stronę powstańców. Nieliczni białoruscy nacjonaliści bronili się razem z Niemcami.

Budynek żandarmerii w Iwieńcu 1941/44. Zdjęcie powojenne z archiwum M. Downar Zapolskiego.
Budynek żandarmerii w Iwieńcu 1941/44. Zdjęcie powojenne z archiwum M. Downar Zapolskiego.

W śródmieściu miejscowa konspiracja pod dowództwem „Lecha” – Olgierda Woyno zaatakowała budynek żandarmerii. W budynku znajdowała się radiostacja. Po strzale z wieży Białego Kościoła część żandarmów zabarykadowała się w pomieszczeniach. Plutonowy „Opończa” dopadł do dwóch wartowników pilnujących żandarmerii i grożąc pistoletem rozbroił ich. W czasie próby wdarcia się do środka od rzuconego przez Niemców granatu zginął na schodach „Piorun” – Jan Niedźwiecki. Do budynku wdarli się przez okno kapral „Miś” – Jan Misiaczek i kapral „Zew” – Jan Bryczkowski. „Miś” zniszczył granatem radiostację, która znajdowała się na piętrze. [40] Obaj wycofali się, zjeżdżając po rynnie. Ich bohaterski czyn trwał kilka minut. [41]

Stefan Poznański. Ze zbiorów B.Mińko.
Stefan Poznański. Ze zbiorów B.Mińko.

Walka w mieście była coraz intensywniejsza, a strzelanina coraz głośniejsza. Zabarykadowani żandarmi bronili się zażarcie i z uporem. W pobliżu budynku żandarmerii znajdował się budynek policji białoruskiej, która stawiła powstańcom opór. Komendant policji, sierż. Stefan Poznański poddał się i rozkazał podwładnym wyjść na ulicę oraz złożyć broń.

Większość z nich rozkaz ten wykonała, jednak niektórzy niewtajemniczeni policjanci – nie byli w konspiracji – przyjechali do służby niedawno z Połocka – otworzyli ogień. Zginęli w walce. Natychmiast pozbierano zdobytą broń i przekazano powstańcom walczącym o budynek żandarmerii.

„Lewald” Kacper Miłaszewski napisał, że po zaatakowaniu koszar część niemieckiej załogi wyrwała się i nacierała w kierunku śródmieścia. Chcieli się połączyć z walczącymi żandarmami. Wpadli jednak w krzyżowy ogień dwóch partyzanckich karabinów maszynowych. Część padła, a reszta wycofała się. Dwóch niemieckich oficerów wzięto do niewoli – jednego rozstrzelano, a drugiego – w randze hauptmanna – wysłano do żandarmów, aby ich przekonał do poddania się. Żandarmi nie posłuchali swojego kolegi, który ranny wrócił do partyzantów. [42]

Dr Jerzy Jan Strzeszewski (Pol). Arch. M.D.Zapolski.
Dr Jerzy Jan Strzeszewski "Pol". Arch. M.D.Zapolski.

„Tank” – Józef Kuźmiński wspomina: „Około godz.12.30 na teren szpitala wtargnęli białoruscy policjanci z polskimi orłami na czarnych furażerkach – szukali żandarma Savinoli, którego chcieli zabić. Kazali wszystkim wyjść z lodowni, myśląc, że schronił się między personelem szpitalnym.

Policjantami dowodził Piotr Zygmunt Mikucki – zdrowe potężne chłopisko, który – gdy mnie zobaczył – krzyknął:

- Józek, mamy Polskę!

Na rynku był duży ruch policjantów białoruskich, a przy hotelu Bibika leżał człowiek. Okazało się, że był to sędzia K., który miał przestrzelone płuco.

Ok. godz. 13.00-14.00 został wniesiony do szpitala przez felczera Ilczenko, dra Jerzego Strzeszewskiego i Józefa Kuźmińskiego. Akcję osłaniał RKM-em policjant białoruski Tryzna. Żona doktora Strzeszewskiego, gdy zobaczyła rannego sędziego, splunęła i powiedziała:

Pielęgniarka Halina Strzeszewska. Arch. Maciej Downar Zapolski.
Pielęgniarka Halina Strzeszewska. Arch. Maciej Downar Zapolski.

- Niech tu zdycha, nie przyłożę ręki do niesienia! (Prawdopodobnie dlatego, że zabraniał mówić po polsku. W PRL-u, po wojnie, p. K. podziękował „Tankowi” za zaniesienie do szpitala i uratowanie życia.) [43]

Ksawery Suchocki, lat 12, Powstanie Iwienieckie zapamiętał następująco: „Będąc na służbie u gospodarza w Adamkach, jak przyganiałem krowy na porę obiadową, miałem kilka godzin wolnego. Chodziłem zawsze do swojej rodziny w wiosce Pohorełka. W dniu 19 czerwca 1943 r. było ciepło i słonecznie. Do wioski przyszło dużo sowieckich partyzantów, porozstawiali karabiny maszynowe, a sami rozłożyli się na trawnikach – w sadach. W południe uderzono w dzwony iwienieckiego kościoła. Potem usłyszeliśmy strzelaninę z broni różnego kalibru. Rosjanie uśmiechali się i mówili:

- Eto waszy nastupajut na Iwieniec!

Jeszcze przez długi czas Rosjanie wylegiwali się. Później odeszli. Oni dobrze wiedzieli, kiedy nastąpi atak legionów na Iwieniec. Strzelaninę było słychać przez cały dzień i noc.” [44]

Antoni Aleksandrowicz (Tolek). Arch. Maciej Downar Zapolski.
Antoni Aleksandrowicz "Tolek". Arch. Maciej Downar Zapolski.

Około godz. 15.00 do szpitala wniesiono strzelca „Tolusia” – Antoniego Aleksandrowicza z Iwieńca, który przy szturmie na budynek żandarmerii dostał odłamkami granatu w jamę brzuszną i miał przebity pęcherz moczowy.

- Ty zobaczysz Polskę, a ja już nie… – powiedział z żalem do „Tanka”.

„Podaliśmy sobie rękę. Zmarł następnego dnia – 20 czerwca 1943 r.” [45] W czasie walki ranni też zostali „Lech” – Olgierd Woyno i st. ułan Witold Drzewiecki z Derewna.

Tymczasem sierżant Bolesław Nowakowski z grupą powstańców opanował niemieckie biuro gospodarcze – Gospodarcza Centrala Wschód i wziął do niewoli szefa – por. Rosse. Inna grupa, dowodzona przez Bolesława Rudowicza z 3/27 ułanów i „Wróbla” – Władysława Pupko – wtargnęła do urzędu poczty, gdzie dokończyła zniszczenia telefonicznej łączności przewodowej. [46]

Sierż. Bol. Nowakowski. Arch. M.D.Zapolski.
Sierż. Bol. Nowakowski. Arch. M.D.Zapolski.

Chorąży „Noc” z plutonem kawalerii, aby udaremić ewentualną pomoc dla Niemców, zabezpieczał czujkami i stanowiskami broni maszynowej drogi i ulice wiodące do Rakowa i do Stołpc. To o jego partyzantach wspomina mieszkanka Iwieńca, p. Ewa W.: „Dzień 19–20 czerwca pamiętam. Widziałam jak do naszego miasteczka wchodzili polscy partyzanci – legioniści. Ludzie krzyczeli: – Ojej, Polacy! Polacy! Żołnierze jechali na koniach, w rogatywkach. Jechali ulicą Stołpecką. Słyszałam strzelaninę. Później pamiętam, że wraz z mamą i innymi ludźmi uciekaliśmy – zabraliśmy ze sobą tylko skórzaną teczkę. Uciekaliśmy „na wioski”. Widziałam jak paliły się koszary, było dużo wojska i latały samoloty”. [47] Trwały walka w rejonie Czerwonego Kościoła pw. św Aleksego. Słychać było eksplozje granatów. W jednym z pomieszczeń zabito dwóch podoficerów. Jeden, przywalony biurkiem, drugi leżał pod progiem w pokrytej pęcherzykami kałuży krwi. Była to robota „Kretów” – zakonspirowanych policjantów białoruskich. [48]

Most - Iwieńczyk. Rys. K.Suchocki.
Most "Iwieńczyk". Rys. K.Suchocki.

Zlikwidowano Niemców na piętrze budynku z napisem „Gutman i Syn” z kierunku ulicy Wołożyńskiej. Ostrzeliwali stamtąd stanowiska partyzantów atakujących budynek żandarmerii. [49] Około godz. 21.00 rozległy się wybuchy: jeden, drugi, chwila ciszy i długie serie z erkaemów. Saperzy „Kuli” wysadzili most „Iwieńczyk” łączący główne drogi powiatu. [50] Partyzanci walczyli nadal o zdobycie budynku żandarmerii. Murowany budynek był chroniony przez wał ziemny oraz zasieki z drutu kolczastego. Żandarmi nie poddawali się. Trafiony w głowę zginął na miejscu Tolek Pławecki. [51]

Antoni Kwiatkowski z dawnego KOP-u. Arch. Renata Bork.Antoni Kwiatkowski z dawnego KOP-u. Arch. Renata Bork.
Antoni Kwiatkowski z dawnego KOP-u. Arch. Renata Bork.

Ziejącą ogniem fortecę zdobyli w końcu partyzanci – strażacy. Kilku z nich o godz. 3.00 nad ranem oblało budynek benzyną. Byli to: Jan Kutnik, Antoni Kwiatkowski i Sergiusz Romaszkiewicz. Na rozkaz komendanta straży pożarnej „Dęba” – Jana Jakubowskiego – użyli strażackiego beczkowozu podciągniętego z remizy pod budynek żandarmerii. Wcześniej przygotowali benzynę w metalowych kanistrach. Żandarmi wyskakiwali „jak żywe pochodnie”, zginęło siedemnastu (17), uratował się tylko jeden, który z kucharką Reut ukrył się pod schodami. Zdarzenie to opisała p. Faustyna Sosnowska, z d. Achrem, a przekazał jej wnuk – p. Jacek Buciński. Kilku Niemców mogło także zginąć w pożarze hotelu, który znajdował się obok. [52] Inne wersje mówią o podpaleniu najpierw drewnianego budynku apteki, z której ogień przeniósł się na budynek żandarmerii, a także o oblewaniu budynku żandarmerii bezpośrednio z kanistrów.

Iwieniecki Dzwon Marszałka.
Iwieniecki Dzwon Marszałka.

Najprawdopodobniej w czasie powstańczej walki odbywała się też akcja zdejmowania i zakopywania „Dzwonu Marszałka” z wieży Białego Kościoła. Polacy wiedzieli, że Niemcy będą szukać zemsty i nie oszczędzą dzwonu, który dał sygnał do powstania. Szkolna koleżanka Janiny Suchockiej, Jadwiga Achrem, w filmie Pana Mikołaja Wawrzeniuka opowiedziała, że „Jermak zakopał Dzwon Marszałka”. [53] Nie mógł zrobić tego sam, na pewno pomagali mu Franciszkanie z klasztoru przy Białym Kościele, razem z księdzem Pracz-Praczyńskim i organistą – p. Warycho. Dokumenty aktu erekcyjnego „Dzwonu Marszałka” organista ukrywał w ulu na swojej pasiece w wiosce Konoplicze. [54] W 1947 r. wyjechał do PRL-u i jak się wydaje – mógł przechować pamięć o miejscu ukrycia dzwonu. Według informacji Macieja Downar-Zapolskiego, organista Warycho został zamordowany przez Niemców w czasie pacyfikacji po Powstaniu. Inna wersja mówi, że popełnił samobójstwo.

Człowiek, który ukrył Dzwon Marszałka - Mieczysław Jermak (stoi z lewej) z rodziną. Arch.
K.Bielski.
Człowiek, który ukrył Dzwon Marszałka - Mieczysław Jermak (stoi z lewej) z rodziną. Arch. K.Bielski.

Człowiek, który ukrył Dzwon Marszałka - Mieczysław Jermak (stoi z lewej) z rodziną. Arch. K.Bielski.

Na pewno pamięć o miejscu ukrycia dzwonu zachował „Miecik” – Mieczysław Jermak, którego wnuk Krzysztof Bielski przekazał ją potomnym. To „Miecik” był spiritus movens całej akcji ukrycia iwienieckiego dzwonu, który dzięki temu może teraz znowu dzwonić. Akcja bojowa zakończyła się ok. godz. 6.00 rano. Walki powstańcze w Iwieńcu trwały bez przerwy 18 godzin. Przez następne 24 godziny Iwieniec był wolny! W miasteczku zapanowała radość. Na wieży Białego Kościoła i na wielu budynkach załopotały biało–czerwone flagi. Po obiedzie było słychać polski hymn państwowy „Jeszcze Polska nie zginęła” i hymn Armii Krajowej. Dowódcy dziękowali oddziałom za zwycięstwo. Śpiewano rotę. [55]

W końcowej fazie walki, na czele z dowódcą „Dubowem” – Grigorijem Sidorukiem – przyszli „z pomocą” sowieci. [56] Kacper Miłaszewski „Lewald” wspomina, że „kiedy klęska niemieckiej załogi była już widoczna, przybyło do naszego dowództwa kilku przedstawicieli partyzantki radzieckiej z propozycją udzielenia pomocy. Byli między nimi oficerowie: Kozak – komisarz Brygady Czkałowskiej oraz Świętorzecki i Marchwiński.

Za braterską pomoc podziękowaliśmy. Partyzanci sowieccy pomogli natomiast naszym oddziałom w ewakuacji żywności. Mimo naszych ostrzeżeń „zabawiali w Iwieńcu zbyt długo” i zostali następnego dnia zaskoczeni przez Niemców, ponosząc w walce bardzo duże straty”. [57]

Halina Drucko-Podbereska. Arch. Z.Zdasień.
Halina Drucko-Podbereska. Arch. Z.Zdasień.

W części miasta walki nie ustawały, pojawiły się niemieckie samoloty rozpoznawcze. Por. „Lewald” dał wtedy rozkaz do opuszczenia miasteczka. Wycofywanie się rozpoczął trębacz, który odegrał hejnał Wojska Polskiego. Legioniści zaczęli opuszczać miasteczko w godzinach południowych 20 czerwca. Wycofali się do lasów Puszczy Nalibockiej. W czasie opuszczania Iwieńca przez polskich partyzantów „trwała strzelanina koło koszar”. [58]

Z partyzantami wycofała się młodzież, którą Niemcy zamierzali zmobilizować do Wehrmachtu, do policji lub wywieźć na roboty. Wśród młodzieży była kapral Stefania Burak, która odtąd będzie w poczcie dowódcy 27 Pułku Ułanów i po walkach w Powstaniu Warszawskim zakończy swój szlak bojowy na Ziemi Opoczyńskiej. [59] Byli na koniach z torbami sanitarnymi Jan Bazarewski – kolega „Tanka” z I klasy Gimnazjum Stołpeckiego i Halina Drucko – Podbereska „Księżniczka”. Poszedł też do lasu Romek Karpiński, który miał sprawną tylko jedną rękę – druga była drewnianą protezą.

Romek Karpiński - partyzant-inwalida. Arch. H. i B. Mińko.
Romek Karpiński - partyzant-inwalida. Arch. H. i B. Mińko.

W czasie późniejszej niemieckiej operacji przeciwpartyzanckiej „Hermann” Romek zginął w Puszczy Nalibockiej, zginęła także „Księżniczka”. [60]

Ze swoim dowódcą – sierżantem Stefanem Poznańskim dołączyli do partyzantów także policjanci białoruscy z konspiracji iwienieckiej, a także 15-osobowy zespół lekarzy i personelu szpitalnego. Szeregi Legionów zasilił dr Jerzy Strzeszewski z żoną, woźnica ze szpitala Mikołaj Ilczenko, Bronisław Nicewicz z żoną Zofią – szpitalną szwaczką, elektryk Eugeniusz Świrydenko oraz cała rodzina żydowska dra Maksa Hirscha – 5 osób. [61] Kacper Miłaszewski „Lewald” wspomina, że „zdobycz” w postaci 300 białoruskich policjantów, 80 sztuk bydła, kilkanastu koni wierzchowych, medykamentów, personelu sanitarnego i sporej liczby uciekinierów obawiających się niemieckich represji, konwojował z małą grupą st. ogniomistrz Herman Downar-Zapolski. [62] Wszyscy będą nadal walczyć za Polskę!

Powyższe opracowanie powstało na podstawie relacji bezpośrednich świadków, analizy dostępnej literatury, a także dyskusji epistolograficznej i internetowej. Nie ma charakteru ostatecznego i w miarę uzyskiwania nowych wiadomości będzie weryfikowane faktograficznie. Chcąc zrozumieć Powstanie Iwienieckie należy przeanalizować dwie okupacje i konspirację iwieniecką. Na pewno do tematu należą także skutki Powstania i jego bilans. Mamy oddźwięk Powstania w prasie i dokumentach sowieckich, ale nie wiemy, czy podobny był po stronie niemieckiej. Jeżeli są takie informacje, może uda się do nich dotrzeć?

Por. K.Miłaszewski (Lewald) w Iwieńcu. Fot. z książki J.Kuźmińskiego: Z Iwieńca i Stołpców do
Białegostoku.
Por. K.Miłaszewski "Lewald" w Iwieńcu. Fot. z książki J.Kuźmińskiego "Z Iwieńca i Stołpców do Białegostoku".

Opracował Stanisław Karlik

karlikstanislaw@wp.eu