"Nasze Słowo", finansowany z pieniędzy polskich podatników tygodnik ukraiński w Polsce po raz kolejny bezpardonowo zaatakował ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, a także m.in. śp. Andrzeja Przewoźnika i polskich badaczy zajmujących się historią OUN-UPA.
Całość tekstu z "Naszego Słowa":
W PIEKLE polityki pamięci: kazus ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego
Od Piotra Skargi z XVII wieku, przez biskupa Mariana Fulmana z początku XX wieku, wczesnego Maksymiliana Kolbe, Stanisława Trzeciaka, Jana Stępienia i naszych współczesnych, "kapłanów" - nacjonalistów Wołczańskiego i Patera wywodzi się rodowód księdza Tadeusza Isakowicza- Zaleskiego, jednej z najbardziej interesujących postaci w anty-ukraińskim nurcie współczesnej polskiej historyczno-politycznej publicystyce. Uwagę polskich mediów zdobył on w 2006 r. występując w sprawie księży katolickich, którzy współpracowali z Urzędem Bezpieczeństwa.
Po klęsce poniesionej w starciu z episkopatem Polski, w 2008 r. postawił sobie za cel krytykę Ukraińskiego Kościoła Grecko-Katolickiego oraz ruchu niepodległościowego OUN i UPA. Główne uderzenie krakowskiego kapłana skierowane jest przeciwko ukraińskiej elicie narodowej z pierwszej połowy XX wieku. Zarówno jej przywódca - metropolita Andrzej Szeptycki, jak i jej patriotyczna podstawa - żołnierze UPA, stali się w jego ocenie ukraińskimi nacjonalistami. Isakowicz-Zaleski aktywnie wykorzystuje tradycyjne polskie, jeszcze przedwojenne symbole, antyukraińskie podejście do rzeczywistości i jej komunistyczne modyfikacje. Orientacja ideologiczna księdza Tadeusza - to „katolicki polonocentryzm”. Jeśli chodzi o analogie historyczne, to w maksymalnym stopniu nawiązuje do totalitarnej praktyki II RP w stosunku do narodu ukraińskiego. Obiekty krytyki, sposób podnoszenia problemów i linia argumentacji nierozerwalnie łączy artykuły księdza Isakowicza-Zaleskiego z sowieckimi paszkwilami przeciwko Ukraińskiemu Kościołowi Greckokatolickiemu, OUN, Dywizji SS „Galicja” i UPA.
Cel księdza T. Isakowicza-Zaleskiego - polityczny, skala medialnego projektu - europejska: organizowanie nacjonalistycznego nurtu polskiego rzymsko-katolickiego społeczeństwa do wywierania presji na Unię Europejską, uniemożliwienie Ukrainie członkostwa w UE i NATO oraz otwarcie drogi do rewizji powojennego porządku w Europie Wschodniej. Głównymi zagranicznymi aktorami na tej politycznej scenie są antyeuropejskie siły polityczne Polski i Rosji a także znaczna część ich społeczeństw, podporządkowanej, z jednej strony, polskiemu Kościołowi rzymskokatolickiemu, z drugiej - rosyjskiej prawosławnej hierarchii wartości. W politycznym projekcie nowej Europy księdza Isakowicza-Zaleskiego miejsca dla Ukrainy jako państwa - nie ma.
Krakowski kapłan pozycjonuje się jako publicysta w sferze polityki pamięci - posługuje się fałszywym historycznym zbiorem faktów, nie uznaje zasady audiatur et altera pars, nie lubi precyzji, natomiast jest fanem wielkich uogólnień. Jego interpretacja proponuje rozumienie historii jako wiecznej ukraińskiej zbrodni przeciwko Polsce (i często - z Rosją w tle)
Wykorzystując tradycyjne zaufanie Polaków do słów głoszonych z ambony, trafia w gusta części polskiego społeczeństwa i wykorzystuje niechęć niektórych katolików do norm europejskich w dziedzinie stosunków międzynarodowych. Siłę ksiądz Isakowicz-Zaleski czerpie ze strachu przed społeczeństwem otwartym i wartościami europejskimi, które wymuszają konieczność dokonania przeglądu historii Polski w zakresie stosunków z Żydami i Ukraińcami, szczególnie podczas II wojny światowej (!).
Poniższy tekst nie powstał dlatego, że zachciało mi się polemizować z przedstawicielem polskiego nurtu nacjonalistycznego katolicyzmu rzymskiego. Dyskusja rozpoczęła się z obowiązku zabrania głosu w obronie obecnego projektu społecznego europejskiego w Polsce. Proponuję uwadze czytelników siedem „grzechów”, jakie można zaobserwować u księdza T. Isakowicza-Zaleskiego, polskiego klasyka wojny ideologicznej, której jedną z odmian jest obecnie polityka pamięci. Punktem wyjścia są cytaty z jego książki „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, artykuły i wystąpienia telewizyjne na temat tych momentów w historii Ukraińców, gdy oni sami, niezależnie od lub nawet wbrew Polsce i Rosji, próbowali decydować o własnym losie - oni po prostu sprawiają kapłanowi „cierpienia nie do zniesienia”.
1. Grzech Bandery
"... kiedy wybuchła II wojna światowa, Bandera poszedł na pełną kolaborację z Hitlerem...." źródło: ksiądz T. Isakowicz-Zaleski, program "TVN-Info", bezpośrednia relacja, 25 stycznia 2010 r.
Isakowicz-Zaleski do dzisiaj nie zdołał przedstawić żadnej naukowej książki w języku polskim na temat Stepana Bandery, którą przeczytał; takiej książki w Polsce nie ma. W informacjach źródłowych do artykułów Isakowicza nie ma żadnych odnośników do ukraińskich publikacji naukowych, do jednej z wielu biografii Bandery wydanych dotychczas na Ukrainie lub do zbiorów dokumentów. Tak więc ksiądz Tadeusz ukształtował swe poglądy na uprzedzeniach, historycznej fikcji i przy poparciu wrogich Ukrainie środowisk politycznych i społecznych.
Fakty historyczne przeczą wiedzy krakowskiego „krytyka”: Bandera był wrogiem kolaboracji z III Rzeszą, jego stosunek do Adolfa Hitlera - to znaczące milczenie, wymowna próżnia. Najbardziej znany badacz stosunków polsko-ukraińskich w XX wieku, polski historyk Ryszard Torzecki w opracowaniu "Polacy i Ukraińcy" przedstawił go jako ofiarę reżimu nazistowskiego i nie zauważył kolaboracji Bandery z nikim, nie tylko z Niemcami.
W przeciwieństwie do Torzeckiego, księdzu Zaleskiemu o Banderze wiedza nie jest potrzebna - rzetelna informacja o postaci i polityce Prowydnyka grozi mu informacyjną katastrofą. Tylko fikcja historyczna i bardzo wysoki poziom ogólności zapewnia jego poglądom jakiś stopień prawdopodobieństwa. Właśnie to przyciąga uwagę widza i słuchacza środków masowego przekazu, ponieważ ogólnopolskie „rekolekcje” o Banderze w „TVP” to materiał, który odpowiada zbiorowej wyobraźni większości Polaków.
„Banderowska” aktywność księdza Zaleskiego jest funkcją socjotechniczną, mającą na celu zdyskredytowanie nie Prowydnyka, lecz dążeń Ukraińców do bycia wolnym narodem. Bycia wolnym nie tylko kiedyś, ale i teraz. Tylko aktualnym zapotrzebowaniem i zamówieniem politycznym sił prawicowych w Polsce i Rosji na krytykę stanowiska historycznego Ukraińców i pielęgnowania pamięci o tym na Ukrainie, można wyjaśnić obecny polityczny sprzeciw krakowskiego kaznodziei wobec OUN. Nie jest on w stanie zrozumieć, że z uwagi na udział Bandery w zamachach na polskich urzędników, a nawet współpracę z niemieckim wywiadem, można go porównać z Józefem Piłsudskim.
Biorąc pod uwagę fakty z historii Polski, nie jest zrozumiała pogarda księdza Isakowicza- Zaleskiego dla idei niepodległego państwa ukraińskiego - to są dwie prawie analogiczne historie! Polscy bohaterowie są podobni do bohaterów ukraińskich dlatego, że są winni śmierci zarówno swoich wrogów jak i swoich rodaków, ale ksiądz Tadeusz nie pomyślał, że zabijanie nie jest moralne ani wtedy, gdy Ukraińcy zabijali Polaków, ani gdy Polacy zabijali Ukraińców.
Za udział w zamachach na polskich urzędników państwowych, którzy realizowali politykę kolonialną w odniesieniu do Zachodniej Ukrainy, Bandera w latach 1934-1939 odbył wyrok w więzieniu II RP. W latach 1941-1944 był więźniem obozu koncentracyjnego III Rzeszy, który również wprowadzał na Ukrainie identyczny kolonializm. Czy ksiądz Tadeusz może odpowiedzieć na pytanie, na czym polega podobieństwo II RP do III Rzeszy - wszak Bandera był więźniem obu tych państw?...
2. Grzech Dywizji SS „Galicja”
„Dywizja SS” Galizien"(...) dopuściła się szeregu aktów ludobójstwa na ludności polskiej. Zarówno na terytorium Generalnego Gubernatorstwa jak i Galicji Wschodniej", źródło: ksiądz T. Isakowicz- Zaleski dla gazety „Dziennik”, 16 kwietnia 2009 r.
Autor „Przemilczanego ludobójstwa na Kresach” w żadnym ze swoich pism i przemówień nie potrafił na podstawie historycznych dokumentów udowodnić chociaż jednej zbrodni dywizji SS „Galicja” wobec Polaków (!). Tak jak w stosunku do Bandery - szanowany kapłan krytykuje Dywizję nie za zbrodnie, ale za to, że Ukraińcy ochotniczą służbą w armii niemieckiej odmówili Polsce prawa do Galicji i możliwości jej istnienia poza polskim terytorium etnicznym.
Krakowski ksiądz nigdy nie pomyślał o tym, dlaczego polski rząd realizował bardziej represyjną - w porównaniu z dowództwem armii niemieckiej - politykę w sprawie możliwości służby Ukraińców w wojsku polskim na Zachodzie albo w AK, do zakończenia wojny ten rząd nie pozwalał na utworzenia z Ukraińców odrębnych jednostek w składzie polskiej armii. Otóż, czy polski rząd nie był odpowiedzialny za to, że Galicjanie poszli do niemieckiej dywizji?...
Ponadto, dywizji SS „Galicja” nie została utworzona przeciwko Polsce, lecz przeciwko Związkowi Radzieckiemu. Wydaje się, że właśnie obronie interesów Federacji Rosyjskiej służy księżowska krytyka Dywizji przez wynajdowanie jej polskich ofiar. Identycznie jak ksiądz Zaleski, Dywizję krytykowały w latach 50-80-tych XX wieku służby ZSRR, a obecnie - Rosji i rosyjscy nacjonaliści. W związku z tym krytyka, jaką rozpętuje ksiądz Zaleski dowodzi wspólnoty polskich i rosyjskich interesów politycznych w stosunku do Ukrainy.
Kwestie udziału dywizyjników w wojnie badały cztery komisje rządowe Anglii i Kanady: angielska w 1945 r., kanadyjskie w 1950, 1984 i 1986 roku. Wszystkie one uznały członków Dywizji za żołnierzy, którzy nie brali udziału w zbrodniach. Dlaczego ksiądz Isakowicz-Zaleski nie przywołał cytatów z wniosków z prac tych komisji? Najwyraźniej zachodnie normy sprawiedliwości nie spełniają norm polsko-rosyjskich.
3. Grzech Huty Pieniackiej
"... W Hucie Pieniackiej... zbrodnię popełnili faszyści z SS„ Galicja”; źródło: artykuł księdza. T. Isakowicza - Zaleskiego:
http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=2666.
Zniszczenie 27 lutego 1944 mieszkańców i wsi Huty Pieniackiej przez niemiecki wojskowy lub policyjny oddział ciągle nie jest wyjaśnione w żadnej polskiej pracy naukowej. Polscy naukowcy, nie chcąc wykorzystywać dowodów w sprawie udziału niemieckiej policyjnej jednostki w zbrodni, traktują ten problem jako nie rokujący sukcesu - zainteresowanie badaniami pojawia się tylko wtedy, gdy zauważą bezpośredni związek zabójstwa z dywizją SS „Galicja”, która nigdy nie była dywizją ukraińską (była jednostką wojskową sił zbrojnych III Rzeszy). Wymordowanie Polaków w Hucie Pieniackiej tylko wtedy ma dla nich sens, kiedy dopuści się tego dywizja ukraińska - na tej podstawie można sformułować opinię o zbrodniczości ukraińskich oddziałów.
Do tej pory żaden polski autor - ze względu na dominację własnej narodowości nad zasadami historiografii - nie jest w stanie krytycznie przyznać, że ??niemiecka Dywizja SS „Galicja” i UPA nie ponoszą odpowiedzialności za tragedię mieszkańców wsi. „Nie tylko Dywizja SS ”Galicja", ale także UPA i zwykli ukraińscy wieśniacy zniszczyli Hutę Pieniacką" - zapewniał podczas sporządzania pomnika ofiarom Andrzej Przewoźnik. Grzegorzowi Motyce wystarczyło, że świadek usłyszał słowa w języku ukraińskim, by stwierdzić: Polaków wymordował oddział ukraiński. Wypada uznać, że zabójstwa Polaków dokonane przez nie-Ukraińców w ogóle nie mają znaczenia dla polskich historyków - są politycznie nieaktualne i bez znaczenia.
Ukraińscy naukowcy, jak na przykład, Andrzej Bolianowski, autor monografii "Ukraińskie formacje wojskowe w siłach zbrojnych Niemiec (1939-1945)", o wydarzeniach w tej wsi twierdzi coś wręcz przeciwnego niż polscy autorzy: żadnego oddziału ukraińskiego w Hucie Pieniackiej 27 lutego 1944 nie było. Potwierdzają to ponadto dotychczas nie opublikowane raporty dla rządu polskiego w Londynie, które są przechowywane w Archiwum Akt Nowych w Warszawie. Sformowana z Ukraińców niemiecka Dywizja SS „Galicja” w tym czasie przebywała w odległości kilkaset kilometrów od wioski. Roman Kolisnyk w pracy "Wojskowy zarząd i ukraińska Dywizja Galicja" zacytował dokumenty Wojskowego Zarządu Dywizji „Galicja”.
Zachował się raport setnika Mychajła Hronowiata: "...Hutę Pieniacką (...) wydzielony oddział niemiecki doszczętnie spacyfikował...". A. Boljanowski udowodnił, że za wydarzenia w Hucie Pieniackiej mógł być odpowiedzialny 4 Galicyjski Ochotniczy Pułk SS Policji Porządkowej: "W końcu lutego 1944 r. w pobliżu Huty Pieniackiej przebywał tylko trzeci batalion 4 pułku, który nie podlegał ani wojskom SS, ani Dywizji".
Pułk ten składał się głównie z mężczyzn narodowości ukraińskiej, ale dowódcami byli Niemcy i był częścią niemieckich sił zbrojnych. Formacja tej nie może być traktowana jako ukraińska - oddziały podporządkowane niezależnemu dowództwu i niezależnym siłom politycznym na terytorium, podlegającym III Rzeszy, nie mogły istnieć. Odpowiedzialność za ewentualne zbrodnie 4 pułku na polskiej ludności cywilnej w Hucie Pieniackiej ponosi niemieckie dowództwo policyjnego pułku.
4. Grzech ludobójstwa
"UPA dopuściła się ludobójstwa wobec Polaków..."; źródło: wypowiedź T. Isakowicza - Zaleskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=LpC3hMFvdj0&feature=related.
Zgodnie z współczesnymi strategiami i technikami polityki pamięci, publicyści, a często także politycy tworzą długą listę narodowości, które ucierpiały podczas II wojny światowej. Polski naród jest jednym z nich, a ukraińscy wykonawcy ludobójstwa najlepiej pasują do polskiego wyobrażenia i stereotypu Ukraińca. Wszelkie takie próby racjonalnego wyodrębniania ludobójstwa dokonanego przez UPA na Polakach z kontekstu II wojny światowej - to interpretacyjna patologia.
Za tragedię Polaków podczas II Wojny Światowej, w tym i na Kresach, odpowiadają nie tylko OUN i UPA, ale także polityka II Rzeczypospolitej, emigracyjnego rządu w Londynie i dowództwa AK.
Historykiem, który jako pierwszy zwrócił uwagę na bezczynność polskiego państwa podziemnego przed i podczas tragedii Polaków na Wołyniu jest Władysław Filar, autor książki "Wołyń 1939- 1944. Historia. Pamięć. Pojednanie" (2009).
Napisał: "Często zadajemy sobie pytanie: czy można było zapobiec eksterminacji ludności polskiej na Wołyniu? Dlaczego, kiedy już trwała masowa rzeź, polska ludność Wołynia nie otrzymała pomocy, dlaczego walczyła samotnie, bez wsparcia z zewnątrz? (...) Niezaprzeczalnym mimo wszystko faktem jest to, że pomocy z zewnątrz nie było, a konflikt kompetencji między Okręgową Delegaturą Rządu a dowództwem Wołyńskiego Okręgu AK jeszcze bardziej zmniejszyły możliwości i tak słabego podziemia niepodległościowego na Wołyniu".
Poczucie wyższości kulturalnej i pogarda w stosunku do ukraińskiej i innych narodowości, zwłaszcza żydowskiej, które graniczyło z rasizmem i nienawiść do Wschodu jako narodowa patologia - to decydujące czynniki, który uniemożliwiały Polakom na Ukrainie stanie się lojalną wobec Ukraińców mniejszością i wspólnie budować niezależne państwo ukraińskie, w którym Polacy byliby współgospodarzami.
Polscy historycy i publicyści nie starają się oddzielić ludobójstwa narodu polskiego w czasie wojny od odwrotu polskiej państwowości z ziem Ukrainy. Oni te procesy nie tylko wiążą ze sobą, ale także traktują jako tożsame, identyczne. Obecna sytuacja, kiedy Ukraina włada częścią terytorium dawnej Polski, wywołuje u księdza Zaleskiego konieczność obwiniania OUN-UPA o dokonanie ludobójstwa na Polakach. W żaden inny sposób nie potrafi on wyjaśnić przyczyn utraty Kresów przez Polskę.
Jednak utrata Kresów - jest częścią ogólnego upadku państwa polskiego w latach 1918-1945. Za upadek Polski i powstanie obecnej Ukrainy nie była odpowiedzialna OUN lub UPA - wykonawcami tej roli były III Rzesza z Wehrmachtem i ZSRR z Armią Czerwoną. Odwrót z Ukrainy zostały spowodowany przez słabość narodu polskiego i jego elit - i to jest fakt historyczny. Natomiast pogląd, jakoby OUN-UPA dopuściła się ludobójstwa wobec Polaków - to tylko jednostronna interpretacja historii.
5. Grzech UPA
"... UPA (...) na zawsze pozostanie organizacją przestępczą, odpowiedzialną za śmierć setek tysięcy..."; źródło: ksiądz T. Isakowicz - Zaleski, „Przemilczane ludobójstwo na Kresach”, Kraków 2009, strona 78.
Za wytworzenie się na ziemiach ukraińskich pod okupacją niemiecką w latach 1943-1944 sytuacji bardzo niefortunnej dla polskiej polityki wschodniej polityczną odpowiedzialność nie ponoszą OUN lub UPA lecz polskie elity polityczne i wojskowe. Błędy popełnione przez te elity zostały wykorzystane przez III Rzeszę i ZSRR - wspólników zbrodni eksterminacji Polaków. Jednocześnie całkowicie oczywisty jest fakt, że do tragedii Polaków na Kresach przyczyniła się także OUN i UPA.
Należy zauważyć, że zbrodniom UPA na Polakach dorównują zbrodnie AK wobec narodu ukraińskiego. Wymordowanie tylko jednego dnia, 9 marca 1944 r. w 11 wsiach ukraińskich na Chełmszczyźnie 1500 Ukraińców - to największa zbrodnia w historii AK i jedna z największych zbrodni partyzantki przeciwko ludności cywilnej w całej Europie podczas II wojny światowej.
Najnowsze ukraińskie badania na temat wydarzeń na Wołyniu - np. "Krwawy Wołyń" Iwana Olchowskiego - pokazują, że liczba morderstw, których dopuściła się AK na Ukraińcach jest znacznie wyższa niż udowadniali polscy autorzy: liczba ta zbliża się już do 10 tysięcy. Według stanu badań na dzień obecny naukowcy na Ukrainie wskazują: np., w powiecie Łuck zginęło w latach 1939-1944 nie mniej niż 1334 Ukraińców (Polaków 173), w rejonie Kiwerce - 747 (Polaków - 138), czyli tylko w dwóch rejonach (powiatach) liczba zamordowanych Ukraińców sięga 2100, a więc tylu, ilu według danych polskich naukowców zginęło na całym Wołyniu.
6. Grzech Szeptyckiego
"...witał Adolfa Hitlera..."; źródło: wypowiedź księdza T. Isakowicza-Zaleskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=Vg81RwK2Ar0&NR.
Metropolita Andrzej Szeptycki nigdy nie powitał kanclerza III Rzeszy i nigdy nie napisał do niego listu powitalnego. Kiedy w 1941 roku Wehrmacht rozpoczął atak na ZSRR, on w posłaniu do wiernych powitał armię niemiecką jako wyzwoliciela od bolszewików.
Na początku 1942 roku przedstawiciele Ukraińców w Galicji, wśród nich A. Szeptycki jako przewodniczący Ukraińskiej Rady Narodowej, napisalilist do Hitlera, ale nie był to list Metropolity jako hierarchy Ukraińskiego Kościoła Grecko-Katolickiego. On "z zadowoleniem przyjmował agresję na ZSRR z nadzieją na wyzwolenie" - napisał Ryszard Torzecki w swoim artykule „Metropolita Andrzej Szeptycki i kwestie narodowe.”
Ten historyk nie miał wątpliwości, że metropolita nie sympatyzował z nazistami. Ten sam badacz napisał we wspomnianym artykule o jego stosunku do dywizji SS „Galicja”: "W świadomości metropolity i jego wystąpieniach w latach 1942-1944 jest aż nadto negatywnych opinii na temat nazistów, a szczególnie w stosunku do SS i wykorzystywania Ukraińców przez te formacje."
Ksiądz Isakowicz-Zaleski nigdy nie zdoła zrobić jednego - porównać z A. Szeptyckim chociaż jednego polskiego biskupa rzymsko-katolickiego w okresie okupacji.
Żaden polski hierarcha nie napisał listu "Nie zabijaj!" Na list hierarchów polskiego rzymskokatolickiego Kościoła latami czekały miliony Żydów - nie doczekali się. Czekali na taki list prawosławni Ukraińcy Chełmszczyzny, jakich tysiącami zabijały AK i BCh - nie doczekali się. Odpowiedzi wymaga pytanie: dlaczego chrześcijańscy rzymskokatoliccy biskupi Polski nie napisali do narodu polskiego podczas okupacji prostych słów "Nie zabijaj!"? To pytanie mogło by zabrzmieć prościej: "Żydzi - to ludzie, pomóżcie im!" Milczenie polskich biskupów trwa aż do dzisiaj. W tej ciszy brzmi osamotnione wezwanie metropolity Szeptyckiego. Usiłuje je zagłuszyć ksiądz Isakowicz-Zaleski.
7. Grzech kniazia Jarosława Mądrego
"...Jarosław Mądry (...) w sojuszu z Niemcami w 1031 roku napadł na Polskę (taki średniowieczny pakt Ribbentrop-Mołotow) i oderwał od niej grody Czerwieńskie, a więc terytorium Przemyśla, Chełma i Lwowa"; źródło: ksiądz T. Isakowicz - Zaleski, „Przemilczane ludobójstwo Na Kresach”, Kraków, 2009, strona 78.
Wreszcie na koniec - nie „grzech”, a po prostu polityczna paranoja. Ocena pochodu księcia Jarosława Mądrego w oparciu o najgorsze skojarzenia z historii Polski XX wieku i według współczesnych politycznych kryteriów - to wyrafinowana polityka wrogości wobec Ukrainy w każdym czasie i w każdym miejscu. Jest częścią historycznego uzasadnienia dla projektu politycznego, którym jest stworzenie polskiej (rosyjskiej?...) Europy Wschodniej na gruzach tej stalinowskiej. Do tego niezbędne jest, żeby pomiędzy Polakami i Ukraińcami nie zaistniał taki proces historycznego pojednania, jak między Francuzami i Niemcami.
"Nasze słowo" Nr 3, 16 stycznia 2011
Autor Bohdan Huk