Polska to jedyny członek obozu aliantów, który nadal przegrywa

Brytyjski historyk Norman Davies uważa, że 70. rocznica wybuchu II wojny światowej stoi pod znakiem nieporozumień i dezinformacji. Tymczasem - jego zdaniem - nie można dopuścić do tego, by jej prawdziwe przyczyny oraz ofiary poniesione przez Polskę i agresja ZSRR zostały zapomniane.

Norman Davies
Norman Davies, fot. PAP/Tomasz Gzell PAP

- Rosjanie, którzy wciąż czczą "Wielką Wojnę Ojczyźnianą", oburzają się, gdy przypomina im się ich rolę przed 1941 roku (Hitler zaatakował ZSRR 22 czerwca 1941 roku) - zaznacza brytyjski historyk. - Amerykanów także wyuczono, iż datą godną zapamiętania jest rok 1941 (USA przystąpiły do wojny 8 grudnia 1941 roku), a nie 1939 rok - napisał Davies w artykule w dzienniku "The Independent".

Jego zdaniem "wojna o pamięć" toczy się nadal. Mimo politycznych przemian z 1989 roku nie jest szerzej znany fakt, iż straty Białorusi, państw bałtyckich i Ukrainy, które wzięły na siebie główny ciężar hitlerowskiego ataku w 1941 roku, przewyższały straty Rosji.

- Rosjanie - główni wygrani wojny lądowej w Europie - propagując slogan "20 milionów ofiar" zyskali sobie w świecie ogromną sympatię, skutecznie wymazując z kartotek sowieckie zbrodnie i maskując los milionów zabitych przez Stalina - zaznacza Davies.

Przyjmując Holokaust "jako najwyższy symbol zła, przeciwko któremu toczyła się wojna, zachodni alianci w niezamierzony sposób zepchnęli w cień inne masowe tragedie - dodaje.

Zdaniem Daviesa w "wojnie o pamięć" zwycięzcy (wielka trójka) mają silną pozycję już na samym starcie, zaś Polska "jedyny członek obozu aliantów, który został potraktowany jak przegrany, przegrywa nadal".

Przypomina on, iż Polska miała pakty o nieagresji z obu sąsiadami, którzy na nią napadli, Wielka Brytania zagwarantowała jej niepodległość a Francją zawarła sojusz wojskowy. Polska armia stawiła czoło blitzkriegowi skuteczniej niż Francja i W. Brytania w 1940 roku. W wyniku wojny Polska straciła 18 proc. ludności, blisko połowę terytorium i niepodległość - ocenia historyk.

Davies pisze, iż będzie dziwne, jeśli zagraniczni goście zebrani we wtorek na uroczystości na Westerplatte "nie usłyszą słowa »zdrada«".

- W wojnie o pamięć niewiele rzeczy można porównać ze skalą i determinacji zmasowanej ofensywy propagandowej, którą Moskwa rozpętała w przededniu spodziewanego wyjazdu premiera Władimira Putina do Polski - podkreśla Davies.

- Rosjanie nie szczędzą żadnego wysiłku, by podbudować dawne sowieckie twierdzenia, iż Stalin w 1939 roku postąpił mądrze i że władz sowieckich w żaden sposób nie można współwinić za polityczne manewry prowadzące do wojny - pisze Davies o aktualnej propagandzie Moskwy.

Brytyjski historyk wskazuje, iż po rozpadzie ZSRR, Rosja nie może już twierdzić, że pakt Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku, to "fikcja wymyślona przez burżuazyjno-imperialistycznych wrogów ZSRR", ponieważ materiał filmowy z tego wydarzenia jest szeroko dostępny.

- Jednak żadne hamulce nie stoją na drodze publicystów działających z inspiracji Kremla, by winą za wybuch wojny obciążyć nieokreślonych bliżej winowajców, na ogół Polaków, którzy rzekomo rwali się, by wykonać robotę Hitlera - zaznacza Davies w nawiązaniu do nieprzychylnych Polsce artykułów w prasie rosyjskiej, które nazywa "szokującymi".

Według Daviesa, rząd Rosji musi sobie zdawać sprawę z tego, iż na Polsce się nie skończy i będzie miał duże trudności z usprawiedliwieniem podbojów Stalina, do których drogę utorował mu pakt Ribbentrop-Mołotow.

Agresja ZSRR na Finlandię w listopadzie 1939 roku - jak wskazuje Davies "pod każdym względem jest równie ewidentna, co atak na Polskę". Dalsze miejsca na liście ofiar sowieckiej agresji zajmują Estonia, Łotwa, Litwa i Rumunia.