Kraków. Ruszył proces w sprawie niemieckiego filmu
„Nasze matki, nasi ojcowie”. Historyk oburzony błędami niemieckiego serialu
Ruszył proces przeciwko twórcom filmu "Nasze matki, nasi ojcowie" i ZDF
Zbigniew Radłowski ps ”Ohm” żołnierz AK, ur 22.08.1924r w Warszawie.
Uzyskał stopień strzelec AK, nr legitymacji AK-51641. Należał do V Obwodu Warszawskiego Oddziału AK . Walczył na Mokotowie a po Powstaniu Warszawskim dostał się do niewoli w niemieckim Stalagu X B Sandbostel.
Przed krakowskim sądem ruszył proces przeciwko twórcom niemieckiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie". Proces wytoczył 92-letni żołnierz Armii Krajowej Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej. Monitoruje go, a także prowadzi szeroką akcję informacyjną Reduta Dobrego Imienia. Według powodów, w serialu znalazły się m.in. sceny, które mają dowodzić, że Armia Krajowa była współwinna zbrodni na osobach narodowości żydowskiej; natomiast Niemcy są przedstawieni jako ofiary II wojny światowej. Powodowie domagają się przeprosin we wszystkich telewizjach, w których film był emitowany, lub poprzedzenia pierwszej emisji w pozostałych telewizjach, do których go sprzedano, informacją historyczną ze stwierdzeniem, że jedynymi winnymi Holokaustu byli Niemcy. Chcą także usunięcia z filmu znaku graficznego AK na biało-czerwonych opaskach noszonych przez aktorów i zapłaty 25 tys. zł.
Pełnomocnicy pozwanych niemieckich producentów, sprzedajni adwokaci Karolina Góralska i Piotr Niezgódka wnosili o odrzucenie pozwu bez jego merytorycznego rozpoznania, co uzasadniali tym, że sąd polski nie jest właściwy do rozpoznawania sporu de facto globalnego. Podnosili m.in., że "tematyka filmu jest oderwana od Polski, a spośród 270 minut akcji filmu tylko 20 minut dzieje się w Polsce". Na wypadek, gdyby sąd nie odrzucił pozwu pozwani wnieśli o jego oddalenie wskazując, że producenci korzystali z wolności do twórczości artystycznej produkując ten film. "Niezależnie od tego producenci wyrazili ubolewanie, że ten film został w taki sposób odebrany w Polsce. Nigdy nie było ich intencją, aby ten film został w ten sposób odebrany w Polsce" – zapewniał mec. Niezgódka.
Sąd oddalił argument o braku jurysdykcji krajowej uznając, że polski sąd ma prawo i obowiązek procedować w tej sprawie, skoro film był dostępny także na terenie Polski (w 2013 r. wyemitowała go TVP). "Ma też prawo ocenić tego skutki" – podkreślił sędzia Kamil Grzesik. Uwzględnił część wniosków dowodowych obu stron, m.in. dotyczących przesłuchania kosultantów i producentów na temat intencji i przesłania filmu oraz autorki kostiumów. Zarządził, że niemieccy świadkowie zostaną przesłuchani przez polski sąd za pomocą telekonferencji. Pełnomocnicy powodów chcieli, aby odbyło się to w formie pomocy prawnej przed niemieckim sądem. Krakowski sąd uznał, że należy kierować się zasadą bezpośredniości postępowania. Część wniosków dowodowych sąd odrzucił, część rozpozna w późniejszym terminie.
Do sprawy przystąpiła także Prokuratura Okręgowa w Krakowie "z uwagi na ważny interes społeczny".