36 Dywizja Grenadierów SS „Dirlewanger” – jednostka Waffen-SS złożona przede wszystkim z kryminalistów rekrutowanych w niemieckich więzieniach i obozach koncentracyjnych, dowodzona przez dr. Oskara Dirlewangera. Dokonała ona niezliczonych zbrodni wojennych na tyłach frontu wschodniego podczas drugiej wojny światowej, odznaczając się wyjątkowym okrucieństwem. Jej działalność pozbawiła życia przynajmniej 60 tysięcy ludzi, w przeważającej większości cywilów.
Początki formacji „Dirlewanger” sięgają czerwca 1940 r., kiedy Niemcy utworzyli batalion (początkowo w sile kompanii 84 ludzi) z więźniów skazanych za kłusownictwo przeznaczony do walk z oddziałami partyzantów. W okresie późniejszym jego szeregi zasilali m.in. więźniowie kryminalni, więźniowie obozów w Auschwitz, Dachau i Sachsenhausen (w tym również więźniowie polityczni, osadzeni za antynazistowskie poglądy), i w bardzo znacznej liczbie żołnierze Wehrmachtu i SS osadzeni w aresztach o surowym reżimie dla SS-Mannów w Pradze, Danzig-Matzkau i karnego batalionu pracy SS w Bobrujsku. Jego twórcą i dowódcą został doktor Oskar Dirlewanger, psychopatyczny członek SS wcześniej skazany za gwałt na osobie nieletniej.
Jesienią 1940 r. batalion skierowano do Generalnego Gubernatorstwa, gdzie popełnił swoje pierwsze zbrodnie przeciwko ludności polskiej i żydowskiej, zabijając, grabiąc i gwałcąc bez umiaru, co zaszokowało nawet miejscową okupacyjną administrację niemiecką.
W rezultacie w styczniu 1942 roku jednostkę odesłano na okupowane tereny ZSRR (dzisiejsza Białoruś) z zadaniem bezwzględnego zwalczania rozwijającej się partyzantki radzieckiej i masowych represji wobec ludności wiejskiej. W ciągu następnych dwóch lat batalion Dirlewangera wraz z innymi podporządkowanymi mu operacyjnie jednostkami niemieckimi zniszczył ponad 200 białoruskich wsi i wymordował blisko 120 tysięcy ludzi. Latem 1943 r. dirlewangerowcy stali się prekursorami przepędzania cywilów z okolicznych miejscowości drogami, co do których istniało podejrzenie, że zostały zaminowane przez partyzantów.
Dirlewanger nazywał ich „wykrywaczami min”.
Dirlewanger lubił też nadlatywać nad podejrzaną wieś lekkim samolotem zwiadowczym. Gdy ze wsi lub jej okolicy otwierano do niego ogień, notował jej położenie na mapie, by później wrócić ze swoimi ludźmi, spalić wieś i wymordować wszystkich jej mieszkańców. Dirlewangerowcy wzięli m.in. udział w pacyfikacji wsi Chatyń, która urosła później do rangi symbolu niemieckich okrucieństw popełnionych na okupowanych obszarach ZSRR.
W jednostce panowała żelazna dyscyplina. Każdy podoficer miał prawo bicia podwładnych, a w przypadku niesubordynacji rozstrzeliwania na miejscu. Działała własna policja, nazywana Burg- Gendarmen, która dysponowała aresztem (Dirlewanger-Sarg) – czymś na kształt skrzyni utrzymującej więźnia w pozycji stojącej. Drobniejsze przewinienia karano chłostą – do stu uderzeń kijem. Mimo to jednostka cieszyła się fatalną opinią zarówno wśród oficerów konserwatywnego Wehrmachtu, jak i w szeregach samej SS.
Do lata 1943 r. zanotowano, że zginęło „podczas walki” jedynie 19 dirlewangerowców, niemniej pod koniec 1943 r. oddział Dirlewangera po raz pierwszy zetknął się w walce z regularną Armią Czerwoną, ujawniając znikomą wartość bojową. W efekcie walk osłonowych w składzie Grupy Armii „Środek” został on prawie całkowicie zniszczony (ocalało tylko 259 ludzi), jednak do lutego 1944 został odtworzony (w tym czasie rekrutowano już nawet więźniów politycznych i psychicznie chorych).
Gdy w sierpniu 1944 wybuchło powstanie warszawskie, do jego tłumienia skierowano między innymi kryminalistów Dirlewangera, przydzielonych do zgrupowania policyjnego Heinza Reinefartha. Do Warszawy dotarli oni 4 sierpnia. Brygada została podzielona na dwa bataliony (Kampfgruppe Meyer i Steinhauer, nazwane od nazwisk oficerów nimi dowodzących). Z ich udziałem dokonano rzezi Woli, której ofiarą padło blisko 65 tys. warszawiaków. Ludzie Dirlewangera z bezprzykładnym okrucieństwem mordowali mieszkańców dzielnicy – mężczyzn, kobiety, dzieci, pacjentów wolskich szpitali – jak również dopuszczali się gwałtów i grabieży na ogromną skalę. W kolejnych dniach powstania dirlewangerowcy mordowali też rannych powstańców w szpitalach na Starym Mieście oraz brali udział w masakrach i gwałtach na Powiślu i Górnym Czerniakowie. W czasie walk na Woli między 5 a 7 sierpnia 356-osobowy oddział Meyera atakował w kierunku Ogrodu Saskiego i Pałacu Brühla, posuwając się zaledwie o 400 metrów, kosztem 310 zabitych i zaginionych.
W powojennych dokumentach polskich śledczych, zweryfikowanych potem przez niemieckich prokuratorów wymienia się na 500-metrowym odcinku Wolkastrasse (ul. Wolskiej) 41 zbiorowych mogił, z czego 16 rzezi ludności cywilnej z 12,5 tys. ofiar przypisuje się wyłącznie dirlewangerowcom. Szacuje się, że brygada wymordowała w powstaniu ok. 30 tys. Polaków – żołnierzy AK i cywili – kobiet, starców i dzieci.
Działalność brygady Dirlewangera w Warszawie cechowała się niebywałym okrucieństwem, ale też bardzo wysokimi stratami: z początkowo 800-osobowego oddziału po 3 miesiącach zostało 648 żołnierzy, wcześniej jednak została zasilona 1650 więźniami z Niemiec i 200 kryminalistami z obozów koncentracyjnych. Uznać należy zatem, że jednostka utraciła minimum 2083 ludzi. Dirlewanger został odznaczony 8 października po zakończeniu powstania przez gen. Reinefartha krzyżem kawalerskim „w uznaniu umiejętności taktycznych, zimnej krwi, męstwa[...] Dirlewanger zawsze walczył w pierwszym szeregu, dając tym samym przykład osobistej odwagi”.
W październiku oddział Dirlewangera rozbudowano do brygady w sile 4 tys. ludzi (tylko Niemcy) i wysłano do tłumienia powstania na Słowacji. W grudniu 1944 r. brygada nieskutecznie broniła atakowanego przez siły Frontu Ukraińskiego Budapesztu. Na odcinku bronionym przez Dirlewangera (m.in. za sprawą przejścia na stronę Rosjan całej kompanii złożonej z więźniów politycznych) doszło do przerwania linii obrony, a tym samym oblężenia Budapesztu. Bezskuteczny okazał się nawet kontratak siłami 5 dywizji. Pod koniec stycznia 1945 r. jednostka skierowana została w rejon Gubina (Oderfront). W lutym 1945 r. stacjonującą wtedy na Śląsku brygadę przekształcono w dywizję, ale nigdy nie osiągnęła ona właściwego stanu liczebnego. W toku dalszych walk na terenie Niemiec jednostka rozpadła się (nowy dowódca po odejściu Dirlewangera został nawet zlinczowany przez swoich własnych podkomendnych), a jej żołnierze się rozproszyli.
W swojej historii jednostka ponosiła wyjątkowo ciężkie straty (uzupełniane w razie możliwości na bieżąco), np. straty brygady w tłumieniu powstania warszawskiego (2,733 ludzi) wyniosły aż 315% stanu początkowego oddziału z jakim pojawił się on w mieście zaledwie 2 miesiące wcześniej (881 ludzi). Żołnierze byli często pijani, nawet w sytuacjach bojowych. Sam Dirlewanger, który swoich ludzi traktował jak mięso armatnie i bezwzględnie wymuszał posłuszeństwo, był wielokrotnie raniony w walce (ogółem odniósł aż 12 ran).
Ukrywający się w okresie maj-czerwiec 1945 r. Oskar Dirlewanger został zadenuncjowany przez byłego więźnia z obozu w Łucku lub Dzikowie, pojmany przez Francuzów i osadzony w Altshausen. Francuzi oddelegowali byłych więźniów obozów koncentracyjnych do pilnowania jeńców. Został on prawdopodobnie śmiertelnie pobity przez pilnujących go żołnierzy polskich pod francuską komendą. W 1945 roku część dywizji została schwytana przez Armię Czerwoną (żołnierze wywodzący się z więźniów politycznych także masowo przechodzili na stronę radziecką dobrowolnie, przy nadarzających się okazjach), a część poddała się Amerykanom.
Dirlewangerowcy nie zostali jednak nigdy osądzeni za swoje zbrodnie popełnione na ludności cywilnej w Warszawie. Nie zabiegały o to także komunistyczne władze PRL.
Od 1948 do 1985 r. zachodnioniemieckie sądy wszczęły ok. 40 postępowań przygotowawczych, gromadząc znaczne ilości dokumentów i fotografii, do pełnych postępowań z przesłuchaniem świadków, sformułowaniem aktu oskarżenia dochodziło tylko w nielicznych przypadkach. Do pierwszego szerokiego śledztwa doszło w sprawie powstania warszawskiego w 1963 r., gdy prokurator z Flensburga przedstawił szeroki obraz działalności jednostki. Sąd jednak nie potrafił ustalić odpowiedzialności za zbrodnie, kończąc śledztwo stwierdzeniem o bezsilności wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie. W 1971 r. podjęto śledztwo dotyczące działalności oddziału na Białorusi, które trwało do 1995 r. i nie zakończyło się sformułowaniem zarzutów względem żadnego z uczestników wydarzeń. Na ogólną liczbę 35 spraw prowadzonych przeciwko jednostce, tylko jedna zakończyła się sporządzeniem aktu oskarżenia: podoficer Heinz Feiertag został z trzema innymi członkami jednostki skazany za czyny popełnione w czasie pełnienia funkcji strażników w obozach pracy dla Żydów na kary od 10 lat do dożywocia. Feiertag jednak został zwolniony już po 7 latach.
Niewielu spośród weteranów jednostki osiągnęło znaczniejszy status społeczny w powojennych RFN i NRD. Na Zachodzie były wysoki urzędnik socjaldemokratyczny Karl- Otto Watzinger, przeniesiony z obozu koncentracyjnego na jesieni 1944 r., szybko doszedł do stopnia podoficerskiego i zdezerterował na Węgrzech, został wybrany przez socjaldemokratów burmistrzem Mannheim. W 1970 r. jednak pod wpływem oskarżeń antyfaszystów zrezygnował z funkcji. W NRD kilku członków komitetu centralnego SED było weteranami jednostki, a 19 z dirlewangerowców było pośród założycieli STASI.
Wszystko zmieniło się dopiero w maju 2008 roku, kiedy austriacki Czerwony Krzyż przekazał do Muzeum Powstania Warszawskiego nieznane wcześniej dokumenty z nazwiskami oraz adresami 85 byłych członków oddziału Dirlewangera. Ustalono, że 10 z nich nadal żyje w Niemczech. Strona polska chce postawienia ich przed sądem. Niemiecka Centrala Badania Zbrodni Narodowosocjalistycznych w 2008 roku podjęła śledztwo w tej sprawie, w trakcie którego przesłuchała podejrzanych. Na styczeń 2009 zaplanowane zostały badania w zagranicznych archiwach wojskowych mających na celu ustalenie faktów dotyczących wydarzeń z 1944 oraz odpowiedzialności poszczególnych osób.