10299
10299
10299
Stefan Niesiołowski - Aaron Nusselbaum
Stefan Niesiołowski

Stefan Niesiołowski - Aaron Nusselbaum (ur. 4 lutego 1944 w Kałęczewie) – polityk, zoolog i nauczyciel akademicki, profesor nauk biologicznych. Działacz tzw. konstruktywnej opozycji demokratycznej w okresie PRL.

Poseł na Sejm X i I, III, VI, VII i VIII kadencji (1989–1993, 1997–2001, od 2007), w latach 2005– 2007 senator VI kadencji. W latach 2007–­2011 wicemarszałek Sejmu VI ka­den­cji.

W latach 1964–1970 był współzałożycielem i działaczem konspiracyjnej organizacji „Ruch”. W 1970 był pomysłodawcą akcji podpalenia Muzeum Lenina w Poroninie. 20 czerwca w wyniku dekonspiracji, wraz z innymi działaczami (m.in. Emilem Morgiewiczem, Marianem Gołębiewskim, An­drze­jem i Benedyktem Czumą), został aresztowany. 23 października 1971.

W śledztwie na pierwszym przesłuchaniu zaczął sypać swoich kolegów z „Ruchu”!

Czołowy przedstawiciel języka nienawiści i chamstwa politycznego!

Zwolennik dręczenia i okrucieństwa wobec zwierząt
– „Afera Uboju Rytualnego w Polsce”.

Afera wybuchła na początku 2013 roku na skutek prób „siłowego” za­le­ga­li­zo­wa­nia w Polsce, krwawego i okrutnego uboju rytualnego zwierząt pod naciskiem międzynarodowego lobby ubojowego, którego interesy re­pre­zen­to­wa­ło PSL poparte przez rząd PO-PSL!

W praktyce ubój ten polega na specjalnym unieruchomieniu zwierzęcia i przecięciu obu tętnic szyjnych razem z tchawicą i przełykiem. Jednak bez naruszenia kręgów i tętnic kręgowych, które podtrzymują ukrwienie mózgu, tak aby cierpiało jak najdłużej! W rezultacie zwierzę jest przytomne, cierpi i szamoce się w długiej agonii ku uciesze jej oprawców!

Ubój rytualny zwierząt to krwawy i barbarzyński proceder polegający na podrzynaniu gardeł na żywca bezbronnym zwierzętom w celu po­bie­ra­nia od tego procederu opłat – islamskiej Hallal która idzie na islamizację Polski i żydowskiej Kosher wspierającej ortodoksyjnych żydów w Pol­sce. Na całym procederze zarabiają oczywiście ubojnie PSL dlatego za Aferą Uboju Rytualnego stał rząd PO-PSL.

Stefan Niesiołowski fanatycznie nawoływał do legalizacji tego bar­ba­rzyń­stwa i głosował za legalizacją uboju rytualnego zwierząt w Polsce na posiedzeniu Sejmu RP w dn. 12.07.2013 r. a co za tym idzie za islamizacją Polski!!!



Na początku lat 90. Stefan Niesiołowski, jedna z ikon Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, uważany był obok Marka Jurka, czy Jana Łopuszańskiego za jednego z najbardziej radykalnych polityków prawicy walczących o powrót Polski do państwa katolickiego, w którym prze­strze­ga­ne będą zasady Dekalogu.

Był też zagorzałym zwolennikiem lustracji, broniąc w 1992 r. przed atakami rząd Jana Olszewskiego, także w dniu obalenia gabinetu przez Sejm.

Za Niesiołowskim ciągnęła się aura opozycyjności - działalności w "Ru­chu", organizacji założonej w latach 60. przez Niesiołowskiego, Andrzeja Czumę i Emila Morgiewicza.

Innymi liderami tej liczącej według niektórych źródeł ponad 100 osób stru­ktu­ry byli jeszcze Marian Gołębiewski i Benedykt Czuma.

"Ruch" miał zdecydowanie antykomunistyczny charakter.

Pokazywały to m.in. zapisy deklaracji programowej "Mijają lata", której autorami byli Andrzej Czuma, Emil Morgiewicz i Stefan Niesiołowski.

Odrzucono w niej Polskę Ludową jako legalne państwo polskie.

"Ruch" - w przeciwieństwie do późniejszego np. KOR-u - za błędne uzna­wał działanie na rzecz demokratyzacji i reformowania PRL, uważając, że dopiero na jej gruzach można zbudować w pełni niepodległe państwo, niezależne od Związku Sowieckiego i przestrzegające praw człowieka.


Jedną ze spektakularnych akcji miało być spalenie Muzeum Lenina w Po­ro­ni­nie. Pomysłodawcą był właśnie Niesiołowski.

Do akcji nie doszło, gdyż organizacja została namierzona przez bezpiekę, która aresztowała kierownictwo "Ruchu".

Po przesłuchaniach i śledztwie zapadły wysokie wyroki. Niesiołowski do­stał 7 lat i do dziś otacza go nimb odważnego opozycjonisty.

Tymczasem prawda jest zupełnie inna...


Sprawa procesu "Ruchu" z roku 1970 nie wracałaby dzisiaj jak bumerang, gdyby nie artykuł Niesiołowskiego pt.: "Niepodległość, demokracja, anty­ko­mu­nizm", który ukazał się w 26. numerze tygodnika "Ozon" z 2006 r.

Wywołał on gwałtowny sprzeciw Elżbiety Królikowskiej-Nagrodzkiej, dzie­n­ni­ka­rki mieszkającej obecnie w Wielkiej Brytanii.

W obszernym sprostowaniu wysłanym na ręce redaktora naczelnego "Ozo­nu" Grzegorza Górnego naświetliła przekłamania Niesiołowskiego.

Najbardziej istotne jest to, że ujawniła fakt kolaboracji współzałożyciela "Ruchu" z MSW podczas śledztwa.

Królikowska, która wówczas była narzeczoną Niesiołowskiego, w 2003 ro­ku uzyskała od Instytutu Pamięci Narodowej status osoby pokrzywdzonej, a w konsekwencji dostęp do materiałów archiwalnych MSW.

Wynika z nich, że Niesiołowski sypał aresztowanych, ujawniając informacje o organizacji, choć jedynym przyjętym przez opozycjonistów sposobem po­stępowania po aresztowaniu miała być odmowa składania zeznań i za­prze­cza­nie działalności w "Ruchu".

Królikowska zastosowała się do tych reguł. Zaprzeczała wszelkim zwią­z­kom z "Ruchem". Oto fragment protokołu z jej przesłuchania z 30 czerwca 1970 r.:

"Przez cały okres trwania znajomości Stefan Niesiołowski nigdy nie pro­po­no­wał mi wstąpienia do tajnej organizacji. Nigdy też nie informował mnie, że taka organizacja istnieje. Od pozostałych osób których nazwiska występują w moich protokołach przesłuchania również ani nie informowały mnie o istnieniu tajnej organizacji, ani też nie żądały ode mnie środków finansowych na cele takiej organizacji (..)" [pisownia zgodna z oryginałem]

Tu następuje najbardziej istotna część protokołu:

"W tym miejscu podejrzanej okazano protokół przesłuchania po­dej­rza­ne­go Stefana Niesiołowskiego z dnia 20 czerwca 1970 r. i podejrzana oś­wiad­czy­ła, że rozpoznaje charakter pisma swojego narzeczonego oraz jego podpis po czym zapoznała się z treścią protokołu".

Narzeczony ją wsypał bez mrugnięcia okiem.


Fragment protokołu z przesłuchania Niesiołowskiego z 20 czerwca 1970 r. [przesłuchujący: kpt. mgr Leonard Rybacki]:

"Pragnę jeszcze wyjaśnić, że pozyskałem, wiosną l969 roku jako członka naszej nielegalnej organizacji również Elżbietę Nagrodzką, zam. w Łodzi przy ul. Bydgoskiej 30 m.39. Nagrodzką zorientowałem kto jest członkiem organizacji na terenie Łodzi oraz poznałem z Andrzejem Czu­mą z Wa­r­sza­wy. Wiadomym mi jest, że Nagrodzka miała wziąć udział w akcji podpalenia muzeum Lenina w Poroninie" [pisownia zgodna z oryginałem]. Nr sprawy II 3 Ds 25/70 Tom VI str. 11 - 11; 20.06.1970

Zeznanie Niesiołowskiego dotyczące narzeczonej to nie jedyny dowód współpracy z MSW podczas śledztwa.

Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Na­ro­do­wej (nr sprawy II 3 Ds. 25/70, tom VI, strona 11 - 11 z 20.06.1970) dowiadujemy się, że por. Dariusz Borowczyk z KM MO w Łodzi zanotował 20 czerwca 1970 r. o, godz. 15.10, że Stefan Myszkiewicz - Niesiołowski przy­zna­je się do tego że istniał "Ruch", że był organizacją konspiracyjną. Twierdzi, że nie było przywódców. [pisownia zgodna z oryginałem].

Z protokołów z przesłuchań, znajdujących się w Instytucie Pamięci Na­ro­do­wej (nr sprawy II 3 Ds. 25170, tom VI, strona 11-76) wynika już, że pro­mi­nent PO zdradzał wszystkich naokoło:

21 czerwca 1970 r. Niesiołowski wymienia podczas przesłuchania naz­wi­ska swojego brata Marka, Andrzeja i Benedykta Czumów, Andrzeja Woź­ni­ckie­go.

25 czerwca 1970 r. Niesiołowski rozszyfrowuje kto kryje się pod pseudo­ni­ma­mi, m.in. "Emil" [Emil Morgiewicz], "Jurek" [Benedykt Czuma]. Sam za­prze­cza swojej przynależności do "Ruchu" i współredagowania "Biuletynu".

28 czerwca 1970 r. kaja się na całej linii:

"Wyjaśnienia, jakie wówczas (przed 28 czerwca 1970 r - przyp. aut) składałem odnośnie mojej przynależności i działalności w nielegalnym związku, częściowo były nieprawdziwe(..). Pragnę dziś wyjaśnić udział w nielegalnej organizacji w sposób szczery i zgodny z prawdą" [fragment protokołu z przesłuchania; godz. 8.40, przesłuchujący kpt. mgr Leonard Rybacki z Biura Śledczego MSW w Warszawie; (pisownia zgodna z oryginałem)]

1 lipca 1970 r. Niesiołowski, wymieniając z nazwiska Andrzeja Czumę, ujawnia, że był bardzo aktywnym członkiem naszego "Ruchu" i inicjatorem rożnych akcji.

11 lipca 1970 r. mówi:

"Pragnę uzupełnić oraz sprostować pewne wyjaśnienia jakie złożyłem do protokółów w czasie poprzednich przesłuchań na temat podjętej przez nasz "Ruch" akcji spalenia muzeum Lenina w Poroninie. Celowo za­ta­ja­łem pewne fakty, ażeby uchronić niektóre osoby od odpowiedzialności karnej. Dziś całkowicie zrozumiałem swoje niewłaściwe stanowisko w tej kwestii i dlatego pragnę, tak jak i w innych sprawach, mówić tylko szczerą prawdę" [pisownia zgodna z oryginałem].


Elżbieta Królikowska-Nagrodzka tak m.in. pisała do "Ozonu":

"Stefan Niesiołowski zbudował swoją pozycję polityka oraz image nie­u­gię­te­go herosa na kłamstwie. Załamał się już pierwszego dnia śledztwa i sy­pał nas, swojego brata Marka, przyjaciół Andrzeja i Benedykta Czumów i mnie, swoją narzeczoną od pierwszego przesłuchania!
Podczas gdy ja, kobieta i szeregowy członek organizacji przez wiele dni śledztwa twierdziłam, że ,,nic nie wiem o "Ruchu", "Stefan Niesiołowski nie wprowadzał mnie do żadnej organizacji, znałam Czumów wyłącznie towarzysko"
[patrz protokół z przesłuchania 30.VI.1970 roku], on - mężczyzna i jeden z przywódców, sypał nas od pierwszego przesłuchania [20 VI], nie szczędząc detali.

"(...)Kiedy po wielu dniach przesłuchań (30.VI) kolejny raz zaprzeczyłam, że istnieje "Ruch", śledczy pokazał mi protokół z 20.VI. podpisany ręką Niesiołowskiego, w którym podaje szczegóły mojej działalności.
Dostałam wtedy parę innych protokołów zeznań kolegów, z których wynikało, że Wojciech Mantaj zaczął zeznawać już 22.VI, Marek Niesiołowski 25.VI, a Benedykt Czuma - 28.VI. Dla pikanterii dodam, że na podobną okoliczność "Ruch" zalecał bezwarunkowe milczenie i ja mia­łam odwagę się do tego zalecenia zastosować. Załamanie Stefana i paru innych kolegów przeżyłam boleśnie. Wyobrażałam sobie ide­a­li­sty­cz­nie, a może naiwnie, że jeśli wszyscy będą milczeli SB będzie musiała nas wypuścić. Przecież jeszcze wtedy nie wiedziałam, że miała wtyczki i sporo informacji o grupie. W tym samym czasie otrzymywałam od Stefana listy z propozycją "ślubu w więziennej kaplicy": Co za hipokryzja. W furii napisałam list, w którym nazwalam Niesiołowskiego i tych którzy sypali tchórzami i zdrajcami" (.)
[pisownia zgodna z oryginałem].

Na początku lat 90. Niesiołowski negatywnie, odnosił się do postawy Kró­li­kow­skiej-Nagrodzkiej w śledztwie, sugerując, że współpracowała ona z SB.

Nagrodzka w reakcji natychmiast skontaktowała się z adwokatem Karolem Głogowskim, w PRL wieloletnim działaczem opozycyjnym.

Ten zażądał od Niesiołowskiego przeprosin za pomówienie, w przeciwnym wypadku zapowiedział skierowanie sprawy na drogę sądową. Nie­sio­łow­ski najpierw wyparł się wszystkiego, a następnie przeprosił Nagrodzką w obecności adwokata i 9 listopada 1992 r. podpisał oświadczenie o tre­ści:

"Oświadczam, że cofam słowa wypowiedziane w dniu 1 stycznia 1992 r. w Muzeum Kinematografii w Łodzi m.in. wobec małżonków. Teresy i Bo­gu­sła­wa Kobierskich a dotyczące p. Elżbiety Królikowskiej którą prze­pra­szam. Mając powyższe na uwadze zobowiązuję się równocześnie do usunięcia z mojej książki p.t. "Wysoki brzeg fragmentów" odnoszących się do "Agnieszki" które mogą być kojarzone z osobą p. Elżbiety Kró­li­kow­skiej a nadto w przyszłości powstrzymywać się od wypowiedzi na temat p. Elżbiety Kró­li­kow­skiej w kontekście wspomnianej sprawy.
Tytułem dania moralnej satysfakcji zobowiązuję się wpłacić kwotę dwa i pół mil. zł. na Dom Samotnej Matki w okresie dwóch miesięcy od daty podpisania niniejszego oświadczenia"
[pisownia zgodna z oryginałem].


FRAGMENT WYROKU SĄDU WOJEWÓDZKIEGO DLA MIASTA WARSZAWY Z 23.10.1971 R.

W październiku 1969 miały miejsce działania zmierzające bezpośrednio do uzyskania efektu gotówkowego, mianowicie przez napad na kierowniczkę i jednocześnie kasjerkę sklepu spożywczego PSS nr 431 przy ulicy Źród­ło­wej w Łodzi [...] Omawianą akcję poprzedziły kilkutygodniowe obserwacje sklepu, w których udział brali Stefan Niesiołowski i B. Czuma oraz J. Bart­ko­wiak - na zlecenie oskarżonego Niesiołowskiego.

Celem uniknięcia ewentualnego rozpoznania bezpośredni udział w na­pa­dzie mieli wziąć członkowie warszawskiej grupy.



Początek działalności Niesiołowskiego...

Początek działalności Andrzeja Czumy i Stefana Niesiołowskiego

fragment wyroku sądu wojewódzkiego dla miasta Warszawy z dnia 23. Października 1971 roku dotyczących oskarżonych Andrzeja Czumy i Stefana Niesiołowskiego oto że:

"(...) w październiku 1969 r. w Łodzi, działając w celu dokonania kradzieży gotówki z utargu dziennego sklepu nr 431 PSS opracowali wspólnie z Be­ne­dyk­tem Czumą i innymi osobami odpowiadającymi odrębnie:
- plan realizacji przestępczego zamiaru, w wykonaniu którego zor­ga­ni­zo­wa­li i przeprowadzili obserwację dla ustalenia czasu i trasy przenoszenia przez kierowniczkę tego sklepu utargu do kasy pocztowej a następnie - działając wg ustalonego podziału ról - usiłowali wyrwać tejże kierowniczce
- idącej wraz z dzieckiem ul. Źródłową torebkę z pieniędzmi w kwocie ponad 6.000 zł, zamierzonego jednak skutku nie osiągnęli ze względu na opór napadniętej - stawiany działającemu bezpośrednio Andrzejowi Czumie - i przewidywaną reakcją przechodniów, zaalarmowanych jej krzykiem i płaczem dziecka, t.j. czyn przewidziany w art.11 &1 w zw. z art. 208 kk. (...)"


Takimi właśnie słowami, że "Stefan Niesiołowski wyrąbał sobie miejsce w historii", broni postawy Niesiołowskiego - b. prezydencki minister To­masz Nałęcz, doradca odchodzącego w niesławie Bronisława Ko­mo­ro­wskie­go.

Tomasz Nałęcz, przypomnijmy, ideowy komunista i członek PZPR do sa­me­go końca. Bardzo ciekawa jest wspólnota ideowa komunisty i ka­to­li­ckie­go fundamentalisty, podpory ZChN-u, nieugiętego obrońcy życia po­czę­te­go i dziesięciu przykazań.

W celu zrealizowania powziętych postanowień w lutym 1969 roku Stefan Niesiołowski na kolejnym zebraniu łódzkiej grupy związku zaznajomił Elżbietę Nagrodzką, Wojciecha Mantaja i innych z koniecznością zdo­by­wa­nia maszyn i powielaczy drogą kradzieży i jednocześnie przekazał im in­for­ma­cję, że Jacek Bartkowiak zaproponował dokonanie kradzieży maszyny do pisania z sekretariatu Katedry Fizjologii Roślin Uniwersytetu Łódzkiego, oraz zapewnił, że w czasie kradzieży nie natrafią na większe przeszkody, bowiem gmach Katedry obstawiony jest rusztowaniem, ze względu na remont, po którym będzie można z łatwością wejść do pokoju, w którym znaj­du­je się maszyna.

Zgodnie z podziałem ról Wojciech Mantaj i Elżbieta Nagrodzka pełnili role obserwatorów, w czasie gdy Stefan Niesiołowski i Benedykt Czuma po rusztowaniach weszli na drugie piętro i o godz. 22 przystąpili do cięcia szyby okna pokoju, w którym znajdowała się maszyna.

Z przyczyn niezależnych od sprawców, w tym dniu nie doszło do zre­a­li­zo­wa­nia zamiaru.

Po upływie kilku dni, w zmienionym składzie osobowym, w którym ucze­stni­czył z ośrodka łódzkiego Stefan Niesiołowski i J. Kenic, w sposób ana­lo­gi­cz­ny, po rusztowaniach B. Czuma i S. Niesiołowski dostali się do okna sekretariatu katedry, a następnie po wycięciu szyby, otworzonym oknem weszli do wnętrza pokoju, z którego w uprzednio przygotowanej torbie wynieśli maszynę do pisania marki "Optima" wartości 7350 zł.

Skradziona maszyna w późniejszym czasie została wywieziona do War­sza­wy i przekazana "Centrum" związku.

W październiku 1969 r. miały miejsce działania zmierzające bezpośrednio do uzyskania efektu gotówkowego, mianowicie przez napad na kie­ro­w­ni­cz­kę i jednocześnie kasjerkę sklepu spożywczego PSS nr 431 przy ulicy Źródłowej w Łodzi [...].

Omawianą akcję poprzedziły kilkutygodniowe obserwacje sklepu, w których udział brali Stefan Niesiołowski i B. Czuma oraz J. Bartkowiak - na zlecenie oskarżonego Stefana Niesiołowskiego.

Celem uniknięcia ewentualnego rozpoznania bezpośredni udział w na­pa­dzie mieli wziąć członkowie warszawskiej grupy.

Na początku października 1969 r. w mieszkaniu B. Czumy, przy udziale wszystkich uczestników porozumienia, omówiono sposób realizacji zamierzonego napadu. W szczególności sytuację w terenie referowali A. Czuma, B. Czuma i Stefan Niesiołowski. Pierwszy wariant działania przewidywał dokonanie kradzieży w sklepie po obezwładnieniu kie­ro­wni­czki sklepu.

Nie doszło jednak do jego realizacji, ponieważ w dniu i w czasie, w którym zdecydowano się na akcję, w sklepie znajdowali się klienci, w tym fun­kcjo­na­riu­sze MO.

Ustalenia tego dokonał B. Czuma. W tym stanie rzeczy. Czuma zdecydował o dokonaniu zamachu na ulicy.

W pierwszym terminie do zamachu takiego nie doszło z uwagi na duży ruch uliczny.


W następnym terminie, po podziale ról, na naradzie odbytej ponownie u B. Czumy, A. Czuma i Stefan Niesiołowski oraz A. Więckowski i W. Mantaj udali się w okolicę tego samego sklepu.

Ok. godz. 18-tej z minutami kierowniczka sklepu Jadwiga Żelazowska opu­ści­ła sklep, udając się wraz z córką w kierunku urzędu pocztowego celem zdania utargu, który w tym dniu wynosił ponad 6000 zł.

Na ulicy została ona napadnięta przez Andrzeja Czumę i A. Więckowskiego, przy czym A. Czuma usiłował wyrwać jej niesioną torebkę. J. Żelazowska stawiła zdecydowany opór i zaczęła - wraz z córką - wzywać pomocy.

W obawie przed ujęciem obaj napastnicy zbiegli. Ubezpieczający ich Stefan Niesiołowski i W. Mantaj uspokoili Żelazowską zapewnieniem, że podejmą pościg celem uchwycenia rabusiów i w ślad za nimi udali się na miejsce spotkania uczestników przestępstwa, tj. do mieszkania Benedykta Czumy.


Pisownia, interpunkcja - oryginalna.
Dokumenty sądowe zamieszczone w wydawnictwie Ośrodka Karta z 1996 roku.

Akta sprawy Nr sprawy II 3 Ds 25/70 Tom VI str 11 - 11

oraz nr sprawy II 3 Ds. 25/70, tom VI, strona 11 -76

w posiadaniu redakcji "Głos Polski" Toronto


Ojcem Stefana Niesiołowskiego był Janusz Niesiołowski, który brał udział w wojnie polskobolszewickiej w 1920 oraz kampanii wrześniowej w 1939, następnie był żołnierzem Armii Krajowej.

Jego dziadek, Bronisław Łabędzki, został w 1905 zesłany na Syberię za organizowanie strajku szkolnego. Wuj, Tadeusz Łabędzki, był jednym z przed­wo­jen­nych przywódców Młodzieży Wszechpolskiej. Został on za­mor­do­wa­ny w 1946 przez UB w czasie przesłuchania.

Pomimo tak pozytywnego obrazu swoich przodków Stefan Niesiołowski publicznie wypowiedział się:

Mord na polskich oficerach w Katyniu nie był ludobójstwem - uważa wicemarszałek Sejmu Stefan Niesiołowski. "W historii do tej pory były dwa ludobójstwa: Holokaust i wielki głód na Ukrainie. Katyń to było coś innego". "Polscy oficerowie odmówili współpracy z komunistami i zo­sta­li za­mor­do­wa­ni. Ci, którzy na nią poszli, przeżyli, jak Berling. Poza tym przyjęcie ta­kie­go stanowiska miałoby bardzo poważne konsekwencje polityczne." - przekonuje polityk PO, który ma szukać sejmowego kompromisu w spra­wie uchwały potępiającej sowiecką agresję z 17 września 1939 roku.

Tą skandaliczną i antypolską wypowiedzią poparł Putina i kremlowską propagandę na temat IV rozbioru Polski i ludobójstwa Polaków przez sowietów oraz Juszczenkę - sympatyka banderowców i nacjonalistów ukraińskich który wszelkimi sposobami próbuje zatuszować planowe ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej dokonane przez nazistów ukraińskich z OUN-UPA.

Szokujące jest też to ze wypowiedź ta padła w 70 rocznicę IV rozbioru Polski, aneksji polskich ziem wschodnich przez ZSRR i ich okupacji, masowych deportacji, zbrodni dokonanych przez sowietów a później przez nacjonalistów ukraińskich z OUN-UPA.

Poprawność polityczna Niesiołowskiego jest porażająca i antypolska!


Nasz Dziennik Piątek, 11 września 2009, Nr 2013 (3534)

Opozycja domaga się dymisji wicemarszałka Sejmu Stefana Nie­sio­ło­w­skie­go, który publicznie zaprzeczył, że mordy dokonane przez Sowietów w Katyniu, Miednoje i Charkowie były ludobójstwem. Tym samym jeden z najważniejszych przedstawicieli władzy ustawodawczej w Polsce pod­su­wa propagandowe argumenty stronie rosyjskiej, która również nie chce uznać tej zbrodni w takich kategoriach. Niesiołowski podważył ponadto działania Instytutu Pamięci Narodowej, który w sprawie uznania mordu w Katyniu za ludobójstwo prowadzi już od kilku lat śledztwo.

Sprawa dotyczy opublikowanego wczoraj wywiadu udzielonego przez Ste­fa­na Niesiołowskiego, wicemarszałka Sejmu. Został on prze­pro­wa­dzo­ny po niepowodzeniu rozmów posłów Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Spra­wie­d­li­wo­ści, którzy uzgadniali treść wspólnej uchwały potępiającej sowiecką agresję z 17 września 1939 roku. Odnosząc się do wersji tego aktu legislacyjnego przedstawionej przez opozycję, gdzie wprost mówi się właśnie o ludobójstwie, wicemarszałek stwierdził na łamach "Dziennika", że nie wyraził na taki zapis zgody, "bo to jest nieprawda". "To była zbrodnia wojenna. Ludobójstwo to jest zagłada narodu. W historii do tej pory były dwa ludobójstwa: Holokaust i wielki głód na Ukrainie. Mord w Katyniu to było coś zupełnie innego" - oświadczył Niesiołowski, z wykształcenia entomolog.

Prawnicy nie mają wątpliwości, że wicemarszałek popełnił błąd. - Mam zupełnie odmienną tego ocenę i jest ona oparta na prawie - mówi mecenas Roman Nowosielski, reprezentujący Rodziny Katyńskie przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Wskazuje na art. 118 kodeksu karnego, gdzie określa się między innymi, że ludobójstwo ma na celu wyniszczenie całości albo części grupy narodowej. - A tutaj wyniszczano grupy narodowe polskie: ziemiaństwo, oficerów, fabrykantów, inteligencję, szefów najróżniejszych partii politycznych, wszystkich tych, którzy mogliby potencjalnie stawić opór. Nie można patrzeć na Katyń w ten sposób, że zginęło tam "tylko" dwadzieścia kilka tysięcy naszych ludzi. Spójrzmy na to w perspektywie zamiaru - to był jeden z elementów układanki. Sowieci niszczyli całe grupy narodowe, te, które były potencjalnie zdolne do stawienia oporu - podkreśla Nowosielski. W jego przekonaniu, nie można mówić o Katyniu wyłącznie w kategoriach zbrodni wojennej. - Ponieważ tu mamy świadomy zamiar eksterminacji - tłumaczy mecenas.

Zszokowane wypowiedzią Niesiołowskiego są rodziny zamordowanych w Katyniu. - Według wicemarszałka, to nie było ludobójstwo, a według nas, było - mówi pani Witomiła Wołk-Jezierska, której Sowieci zabili ojca i sze­ściu kuzynów, pozostałą zaś część rodziny deportowali. Ubolewa nad tym, że wicemarszałek ma taki pogląd na tę sprawę.

Niewiele do powiedzenia w tej sprawie miał natomiast wczoraj sam Niesiołowski. - Nie chcę rozmawiać z "Naszym Dziennikiem" - uciął wicemarszałek.

Zbulwersowani postawą Stefana Niesiołowskiego w obliczu zbliżającej się 70. rocznicy agresji sowieckiej na Polskę są również parlamentarzyści opozycji. Według dr. Zbigniewa Girzyńskiego, posła PiS i historyka, wice­mar­sza­łek podważył oficjalną, od lat realizowaną, politykę państwa polskiego. - Ponieważ pan Niesiołowski najwyraźniej nie wie, to pragnę mu przypomnieć, że Polska od lat w oficjalnych dokumentach domaga się od Federacji Rosyjskiej uznania Katynia za ludobójstwo - wyjaśnia Girzyński. Przypomina, że postanowienie o wszczęciu śledztwa przez Instytut Pamięci Narodowej w sprawie uznania mordu w Katyniu za ludobójstwo zostało podjęte 30 listopada 2004 r., w czasie kiedy prezesem IPN był prof. Leon Kieres, obecny senator PO.

Posłowie Klubu Parlamentarnego Polska XXI na wczorajszej konferencji prasowej wezwali wicemarszałka, by podał się do dymisji. - Marszałek Niesiołowski dopuścił się aktu negacjonizmu w stosunku do zbrodni katyńskiej - powiedział Ludwik Dorn. - Zamknięciem tej sprawy jest jedno: dymisja - zasugerował. Zapowiedział jednocześnie, że jeśli wicemarszałek sam nie zdecyduje się na rezygnację ze stanowiska, to posłowie koła Polski XXI złożą wniosek o jego odwołanie.

Na skandaliczną wypowiedź wicemarszałka Sejmu na temat zbrodni katyńskiej zdecydowanie zareagował prezes PiS Jarosław Kaczyński. Wykazywał mianowicie, że Niesiołowski haniebnie się skompromitował - "przekroczył wszystkie granice nielojalności narodowej, co jest w naj­wyż­szym stopniu bulwersujące i niemożliwe do przyjęcia". Na konferencji prasowej Kaczyński wyraził opinię, że premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin buduje w Polsce cenzurę. - To, co pan Niesiołowski reprezentuje, to moskiewska cenzura. Polska ogłasza się państwem zależnym - mówił.

Szef PiS wytknął też Stefanowi Niesiołowskiemu, że w 2007 r. sam przy­go­to­wał uchwałę Senatu dotyczącą sowieckiej napaści na Polskę, w której podkreślono, że wraz z nią "rozpoczęła się sowiecka okupacja połowy Polski i ludobójstwo wobec obywateli polskich, którego najbardziej tragiczną częścią był Katyń, jako symbol mordu wobec wziętych do niewoli polskich oficerów (...)".

Argumentując, że nie wolno przyzwalać na "moskiewską cenzurę w Pol­sce", Klub Parlamentarny PiS domaga się odwołania Niesiołowskiego z funkcji wicemarszałka Sejmu i zapowiada, że poprze wniosek w tej sprawie.

Szef PiS tłumaczył, że jego ugrupowanie nie zgodzi się na kompromis co do uchwały potępiającej sowiecką agresję 17 września 1939 r., ponieważ SLD, PO i PSL nie chciały zgodzić się na słowo "ludobójstwo" w passusie o mordzie na polskich oficerach w Katyniu. Prawo i Sprawiedliwość domaga się też jasnego stwierdzenia, że współodpowiedzialność za wybuch II wojny światowej ponoszą tak Niemcy, jak i Rosja sowiecka, a także wystosowania apelu do polskich władz, żeby reagowały na wszelkie próby fałszowania historii.

Inni parlamentarzyści dystansują się od wypowiedzi Niesiołowskiego. - Zbrodnia katyńska była ludobójstwem. Stwierdził to w czasie procesu norymberskiego Jurija Pokrowski, prokurator radziecki, który oskarżył właśnie o tego typu zbrodnię Niemców. Po czym zmienił zdanie, w sytuacji kiedy wykazano, że była to zbrodnia sowiecka - uważa Leon Kieres, senator PO. W jego opinii, wicemarszałek, wypowiadając się o Katyniu, przedstawił "swój punkt widzenia".

Również Franciszek Jerzy Stefaniuk, poseł PSL, nie zgadza się z wice­marszałkiem. - Myślę, że każdy mord był w pewnym sensie ludobójstwem. Nie chcemy dyskutować na ten temat, ponieważ ludobójstwo w czasie II wojny światowej było na każdym kroku: Katyń to było ludobójstwo i be­stia­l­skie mordy na Wołyniu również. Jest to w tej chwili kwestia stosunków między państwami i na tym zatrzymuje się próg pojęciowy - stwierdza Jerzy Stefaniuk.

Niesiołowski również ostro atakuje Kościół Katolicki w Polsce!!!

Kościół broni zasad wiary? Niesiołowski wie lepiej: trwa wojna domowa. I w tej wojnie Kościół stoi po stronie kłamstwa i nienawiści!

W ocenie posła PO duchowni krytykują ustawę o in vitro z racji „ciasnego umysłu”.

Nie znam mentalnie Aba Dzięgi, czy Dydycza. To są ludzie przerażająco ciaśni, ciasne umysły. Dziwisz? **Jak Dziwisz pochował Lecha Ka­czyń­skie­go na Wawelu, to dla mnie wymawianie nazwiska Dziwisz przychodzi z trudnością. Czuję do niego wstręt za to co zrobił. Natomiast występy główne to zdaje się były biskupa Dzięgi.

Dodał, że Kościół bierze udział w wojnie domowej.

W Polsce trwa brutalna zimna wojna domowa. I w tej wojnie Kościół, w znacznej mierze, stoi brutalnie po stronie kłamstwa i nienawiści. I tę nienawiść i kłamstwo głosi. Są biskupi, księża, którzy zamieniają swoje kościoły w punkty agitacyjne PiS-u, w propagandę smoleńskiego kła­m­stwa, bredni. Ta fala nienawiści wygrała z Bronisławem Komorowskim, on nie przegrał z żadną genialną strategią Dudy, nie wygrał z żadnym pro­gra­mem PiS-u, nie ma takiego programu. Komorowski przegrał z falą, furią nienawiści, w której w dużym stopniu brał udział Kościół. To jest zasadnicze pytanie, na które odpowiedzi nie znam: dlaczego Dzięga mówi takie brednie, dlaczego Dydycz kłamie, dlaczego Rydzyk bez przerwy ustawicznie znieważa przyzwoitych ludzi? Dlaczego Kościół przy­kła­dał rękę do niszczenia wielkiego patrioty i człowieka głęboko wie­rzącego, co zaświadczył swoim życiem Bronisław Komorowski? Nie wiem tego.

Trzeba być albo głupim, albo podłym, żeby zmuszać kobietę do rodzenia dziecka w sytuacji, w której zagraża to jej życiu. Tak samo jest z sytuacją, kiedy nakazuje się rodzenie ciężko upośledzonego dziecka, "dziecka Chazana". Trzeba nie mieć sumienia, żeby to robić! Kościół po raz kolejny zapisuje czarny rozdział w swojej historii. Poprzednio znaczna część biskupów popierała targowicę. To jest skandal, żeby biskupi chcieli zmuszać do tego kobiety. To coś nieprawdopodobnego! Szczególnie obłudne jest twierdzenie o otoczeniu troską kobiet, które nie mogą dokonać aborcji. Rozumiem, że chodzi o organizowanie uroczystych pogrzebów kobiet, które umrą w wyniku donoszenia ciąży prowadzącej do śmierci.


Stefan Niesiołowski ostro też atakuje i wyśmiewa katastrofę smoleńską z 2010 roku.

Gośćmi programu „Kropka nad i” (TVN24) byli Zbigniew Ziobro (Solidarna Polska) i Stefan Niesiołowski (Platforma Obywatelska). Dyskusja dotyczyła głównie podpisania przez prezydenta Bronisława Komorowskiego ustawy o ratyfikacji konwencji przemocowej i katastrofy smoleńskiej.

Stefan Niesiołowski przystąpił do ostrej krytyki hierarchów, którzy w swoich homiliach odnieśli się do sprawy katastrofy smoleńskiej i zwró­ci­li uwagę na kiepski stan państwa polskiego.

Abp łódzki Jędraszewski skompromitował się w taki sposób, że to trudno powiedzieć, czy można bardziej. (…) Czy abp Jędraszewski daje świadectwo prawdzie? Biskup który kłamie?! (…) To czarna karta Kościoła. Kościół nie może kłamać! Biskupi i księża, którzy kłamią powinni odejść, przejść do PiS-u i prowadzić agitację.
— grzmiał Niesiołowski.

Następnie goście „Kropki nad i” skupili się na kwestiach badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. A przynajmniej jeden gość…

Śledztwo ws. smoleńska została skompromitowane przez Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego, ponieważ oddali śledztwo Rosji, Putina do którego chyba i pani nie ma zaufania. (…) Tusk mówił o Putinie, że to nasz człowiek w Moskwie. (…) Wiem jedno, ws. Smoleńska jest potrzebne niezależne śledztwo
— zaznaczył Ziobro.

Sprawa katastrofy jest wyjaśniona, zamknięta
— zagrzmiał Niesiołowski.

Gdy Monika Olejnik zwróciła uwagę, że jednak nie jest, Niesiołowski odpowiedział:

W tym sensie jest wyjaśniona, że wykluczono zamach. Teoria zamachu nie istnieje. Jeśli ktoś mówi, że trzeba zbadać wszystkie hipotezy, to mówi językiem Macierewicza i Kaczyńskiego
— stwierdził polityk PO.

Okazuje się, że na Stefanie Niesiołowski wrażenia nie robi również wrażenia fakt, że bardzo wielu Polaków uważa, że 10 kwietnia 2010 roku doszło do zamachu.

To wina Kościoła, kłamstw, które szerzy Kościół! To wina nieudolnej prokuratury, pisowskich szczujni i to też przekonanie społeczeństwa karmionego pisowską propagandą!
— grzmiał Niesiołowski.