Bankiet z banderowcami

Z okazji Dni Lwowa w Krakowie na zaproszenie prezydenta Jacka Majchrowskiego i przewodniczącego Rady Miasta Bogusława Kośmidera (PO) od jutra do niedzieli w stolicy Małopolski gościć będzie 23-osobowa delegacja radnych lwowskich. Wśród nich będzie 10 radnych z partii Swoboda.

To formacja skrajnie nacjonalistyczna, antypolska, dla której bohaterem jest Stepan Bandera, człowiek odpowiedzialny za wymordowanie blisko 200 tys. Polaków - mówi Mirosław Gilarski, wiceprzewodniczący klubu radnych PiS.

W sobotę radni ze Lwowa zagrają mecz z radnymi krakowskimi na stadionie Cracovii. To spotkanie, jak i pozostałe imprezy z udziałem radnych ze Swobody, m.in. bankiet w krakowskim magistracie, będą bojkotowane przez samorządowców z PiS. Przed meczem - o 10.30 - ma odbyć się pikieta przeciwników honorowania polityków Swobody.

- My nie przyjmujemy członków partii Swoboda, lecz radnych miasta Lwów, z którym Kraków utrzymuje stosunki partnerskie - ripostuje Bogusław Kośmider. Dodaje: - Ich wybrali lwowianie. Zdaniem Kośmidera nie można gościom kazać się legitymować pod kątem ich przynależności partyjnej i poglądów. - Oni przyjeżdżają do nas na Dni Lwowa, a nie na konferencję naukową czy polityczną poświęconą Banderze. Przewodniczący Kośmider przestrzega radnych PiS, by nie kierowali się polityką. - Może się zdarzyć, że jakieś miasto nie wpuści radnych czy posłów PiS, bo im się ta partia nie podoba.

Z poglądami przewodniczącego rady nie zgadza się dr Lucyna Kulińska, znawczyni problematyki XX-wiecznych stosunków polsko-ukraińskich, autorka m.in. „Dzieci Kresów”, zbioru wspomnień osób, które jako dzieci przeżyły gehennę ukraińskiego ludobójstwa. - Absolutnie nie powinno się w Polsce uwiarygodniać osób, które oficjalnie głoszą skrajny nacjonalizm, są nastawione antypolsko, a nawet wprost żądają zmiany granicy polsko-ukraińskiej - mówi dr Kulińska.

Partia Swoboda odwołuje się bowiem do programu „Wielkiej Ukrainy”, głoszonej m.in. przez Dmytro Doncowa. - Ta „Wielka Ukraina”, do której dążą, obejmuje m.in. 19 powiatów obecnej Polski - mówi dr Lucyna Kulińska. Przypomina, że niedawno działacze Swobody podczas manifestacji - przy granicy z naszym krajem - domagali się powiatów. - Jak mamy takich ludzi promować w Polsce, grać z nimi, przyjmować na bankietach? - pyta dr Kulińska. - Ich można nazwać postbanderowcami, zresztą sami stale odwołują się do Bandery i gloryfikują go - podkreśla.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski jest - podobnie jak dr Lucyna Kulińska - wielkim zwolennikiem jak najbliższej współpracy polsko-ukraińskiej czy harmonijnego współdziałania między Krakowem i Lwowem. - Nie oznacza to jednak, że radni Krakowa mają podejmować i biesiadować z działaczami ukraińskimi nastawionymi skrajnie antypolsko, a tacy będą w składzie delegacji radnych lwowskich - twierdzi. Jego zdaniem warto wiedzieć, że stosunkowo niedawno na czele pochodu zorganizowanego z okazji rocznicy powołania (w maju 1943 r.) dywizji SS Galizien szedł Jurij Mychalczyszyn, jeden z lwowskich radnych Swobody. W czasie przemówienia Mychalczyszyn nazwał esesmanów bohaterami oraz nawoływał zgromadzonych do kontynuowania ich dzieła. Wezwał też, aby czynem udowodnić, że Lwów, jako stolica ukraińskiego nacjonalizmu zasługuje na nazwę „Bandersztadt”. W trakcie przemarszu, uczestnicy pochodu skandowali hasła "Galicjadywizja bohaterów", "Melnyk, Bandera, Szuchewycz - bohaterowie Ukrainy„ czy ”Jedna rasa, jeden naród, jedna ojczyzna".

- Czy przewodniczący Rady Miasta Krakowa zaprosiłby na rozegranie meczu i na bankiet w ratuszu zwolenników neonazimu z jakiegoś miasta niemieckiego albo czy honorowałby Erikę Steinbach? - pyta ks. Isakowicz-Zaleski. Jego zdaniem radni Krakowa zapraszając ludzi, którzy są wrogo nastawieni do Polski, popełnili gruby błąd. Zwraca uwagę, że za bankiet i utrzymanie takich osób z Ukrainy pieniądze pójdą z kieszeni polskich podatników.

Przypomnijmy: nacjonalistyczna partia Swoboda w ostatnich wyborach lokalnych odniosła zwycięstwo w trzech zachodnich obwodach Ukrainy: lwowskim, tarnopolskim i iwanofrankowskim. W wyborach do Rady Miejskiej Lwowa zdobyła najwięcej głosów (34 proc.). Ma 55 radnych na 90. W skali całej Ukrainy Swoboda na razie nie odgrywa żadnej roli. Jej przywódca Ołeh Tiahnybok (w 2010 r. w wyborach prezydenckich uzyskał 1,4 proc. głosów) zapowiada, że w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych jego formacja uzyska ponad 5 proc.

Włodzimierz Knap, „Dziennik Polski”