Europoseł dystansuje się od rezolucji PE ws. Bandery
Paweł Kowal
Paweł Kowal, fot. Julo/Wikipedia

Nie popieram punktu 20. rezolucji Parlamentu Europejskiego (PE), który dotyczy pozbawienia Stepana Bandery tytułu Bohatera Ukrainy - powiedział wczoraj we Lwowie polski europoseł Paweł Kowal. Polityk dodał, że takie sporne zagadnienia warto rozwiązywać w dyskusji między historykami z Polski i Ukrainy.

Paweł Kowal uczestniczył we Lwowie w dyskusji na temat przyjętej 25 lutego br. rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie Ukrainy. Jego zdaniem rezolucja ta była dokumentem kompromisowym i wszystkie siły polityczne reprezentowane w PE miały możliwość wniesienia odpowiednich poprawek.

Pytany o możliwość anulowania punktu 20. rezolucji - w którym Parlament Europejski wyraził głębokie ubolewanie z powodu nadania Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy oraz nadzieję, że nowe władze ponownie rozważą takie decyzje - Paweł Kowal poinformował słuchaczy, że nie było dotąd w PE takiej praktyki. "Wątpię w to, że punkt 20. rezolucji Parlamentu Europejskiego w sprawie Ukrainy będzie anulowany" - cytuje polityka portal zaxid.net.

Polski europoseł odrzucił jednocześnie wypowiedzianą podczas dyskusji tezę, że dotyczący Bandery punkt w rezolucji PE był inspirowany z Rosji.

Stepan Bandera był przywódcą jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), odpowiedzialnej za ludobójstwo na ludności polskiej, dokonywanego od września 1939 do połowy 1947 roku. W jego wyniku zamordowano od 100 do 150 tys. osób.

tr/zaxid.net/Kresy.pl


Paweł Kowal i Roman Biłas za Banderą

Pomimo sromotnej przegranej Wiktora Juszczenki, gloryfikatora zbrodniarzy z UPA, a także pomimo rezolucji Parlamentu Europeskiego oraz uchwał Sejmu RP i czterech sejmików wojewódzkich, - wciąż są politycy, którzy sprzyjają banderowcom.

W ostatnich dniach polską opinię publiczną zaskoczyła wypowiedź europosła Pawła Kowala z PiS (tego którego Juszczenko nie na darmo odznaczał swoim orderem) oraz Romana Biłasa, powiązanego z PO prominentnego działacza Związku Ukraińców w Polsce i wicedyrektora Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie.

Pierwszy z owych "autorytetów moralnych" udzielił we Lwowie żenującego wywiadu. Czytaj jak wyżej.

Drugi z kolei w wywiadzie dla jednej z gazet w Koszalinie nie tylko mówił o "okrucieństwie" władz Drugiej RP, ale porównał Banderę do - uwaga! - gen. Sikorskiego, a UPA do Armii Krajowej. Usprawiedliwiał także ludobójstwo dokonane na Polakach, nazywając je "tak zwaną sprawą wołyńską". Mówił wprost:

"Dziś UPA oskarża się o tak zwaną sprawę wołyńską, ale zapomina się o podłożu psychologiczno-socjologicznym. Przed II wojną światową rząd sanacyjny był wyjątkowo okrutny wobec mniejszości ukraińskiej (...) To były czasy burzliwe dla Ukraińców. Górę wzięły wówczas emocje, to był odwet na dawnych prześladowcach"

Aby nie było wątpliwości, dodał także:

"Myślę, że mniejszość ukraińska w Polsce, i tu na terenach Pomorza, oczekiwała tego, że Stepan Bandera zostanie bohaterem Ukrainy. Ukraińcy chcą mieć i być dumni ze swoich bohaterów".

W ten sposób ukazane zostały publicznie poglądy neobanderowców, którzy żyjąc na polskiej ziemi i korzystając z obfitych dotacji, pochodzących z kieszeni polskiego podatnika, mają o Polsce i Polakach takie a nie inne zdanie.