Myślę, że trzeba koniecznie dopowiedzieć pewne rzeczy do jednej z ważnych audycji „Warto rozmawiać”, prowadzonej przez Jana Pospieszalskiego, człowieka o doskonałym zmyśle społecznopolitycznym. Mam na myśli dyskusję na temat autonomii Śląska. Temat ten jest niesłusznie lekceważony na forum Polski. Jest on bowiem symptomem ogólnych tendencji ideologii unijnej do rozbijania państw UE na regiony, a dokładniej – na regionalne quasi-państewka, oczywiście z wyjątkiem trzech czy czterech państw wiodących.
W styczniu 1990 r. grupa działaczy społeczno-politycznych z Górnego Śląska założyła organizację pod nazwą Ruch Autonomii Śląska, 27 czerwca 2001 r. zarejestrowaną jako stowarzyszenie z siedzibą w Rybniku. Ruch ten formalnie nawiązał do autonomii województwa śląskiego II Rzeczypospolitej, ale autonomię tę pojął bardziej radykalnie: ludność Śląska miałaby stanowić „naród śląski”, a słowo „autonomia” rozumie się jako niemal całkowitą niezależność od państwa polskiego. Już w 2002 r. stowarzyszenie miało mieć na Górnym Śląsku poparcie 173 tys. mieszkańców. Dziś samo stowarzyszenie ma liczyć ponad 7 tys. członków.
Ideologia RAŚ została mocno zainspirowana liberalną ideologią unijną, która zmierza ostatecznie do wielkiego osłabienia roli państw w znaczeniu klasycznym, w tym także do ich regionalizacji. W tym celu RAŚ przystąpił w 2004 r. do partii politycznej Wolny Sojusz Europejski, który gromadzi regionalistów, autonomistów i separatystów w całej Europie. W UE jest ponad 30 podobnych ruchów. Świadczą one dokładnie o utopijnym i anarchistycznym charakterze ideologii unijnej.
RAŚ chce przekształcić całą Polskę w federację regionów, w tym celu w roku 2012 objąć swą działalnością cały kraj, zmienić Konstytucję w roku 2019 i w 2020 ustanowić autonomię Śląska, łącznie z Dolnym Śląskiem. W konsekwencji Polska ma być podzielona na 12 regionów autonomicznych, takich jak: Śląsk, Wielkopolska, Małopolska, Podhale, Górale, Kaszubi, Pomorze, Warmia, Mazowsze, Świętokrzyskie, Lubelszczyzna i Podlasie. Śląsk ma mieć jednoizbowy Sejm Śląski ustawodawczy, regionalny rząd i samorząd, Skarb Śląski, szkolnictwo, policję, uniwersytety, politykę kulturalną, transport, turystykę, sport i inne. Większość środków budżetowych pozostawałaby na Śląsku, a tylko niewielka część byłaby przekazywana do budżetu krajowego. W gestii rządu centralnego Polski pozostawałyby tylko: polityka zagraniczna, wojsko i polityka monetarna (do czasu wejścia Polski do strefy euro).
Problem „narodowości śląskiej”
Niektórzy działacze RAŚ utworzyli Związek Ludności Narodowości Śląskiej mający na celu zalegalizowanie „narodowości śląskiej”. Władze polskie odrzuciły ten wniosek 20 grudnia 2001 roku. Ślązacy odwołali się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale Trybunał uczynił to samo 17 lutego 2007 roku. Mimo to wielu działaczy RAŚ prywatnie budzi i premiuje nadal świadomość narodowości śląskiej. Sam przewodniczący miał powiedzieć: „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem. Moja Ojczyzna to Górny Śląsk”.
Istotnie, Ślązacy nie mają cech odrębnej narodowości, chyba że chcieliby przyjmować skrycie świadomość jakiegoś landu niemieckiego. Naród w ścisłym znaczeniu jest określoną gałęzią genetycznego drzewa ludzkości i najwyższym etapem antropogenezy społecznej: od rodziny, poprzez ród, wspólnotę lokalną, plemię i lud, aż do formy narodowej jako najwyższej w dotychczasowej historii. Naród jest ludnością zespoloną wspólną genezą, kulturą, tradycją, historią, ziemią, losem, często językiem i religią, ale przede wszystkim wspólną świadomością organicznej jedności, wspólnej egzystencji i stanowieniem określonej osobowości, wyróżnionej od innych.
U kolebki ludności śląskiej, gdzieś od VII i VIII wieku, były wspólne nam plemiona starosłowiańskie: Dziadoszanie, Żarowianie, Bobrzanie, Trzebowianie, Ślężanie (nazwa od góry Ślęża), Opolanie i Gołęszycanie. Plemiona te od czasów Chrobrego tworzyły dzielnicę polską, biskupstwo wrocławskie z roku 1000 podlegało polskiej metropolii gnieźnieńskiej. Jednakże nigdy nie stanowiły zespolonej jedności, w XIII i XIV w. było aż 17 księstw, jakkolwiek do XVI w. rządziła nimi, powoli wygasająca, dynastia piastowska i były dużo silniejsze niż słowiańskie plemiona północno-zachodnie, które zostały szybko zawojowane przez Niemców. Na przykład Berlin był siedzibą słowiańskiego plemienia Sprewian. Bogate i zasobne księstwa śląskie były stale celem ataków ze strony Niemców, zniemczonych Czechów, nawet Węgrów, a wreszcie po 1740 r. Prusaków niemieckich.
Inwazje niemieckie osiągały coraz większe rezultaty. W XV i XVI w. na prawym brzegu Odry wieś i większość warstwy wyższej były jeszcze polskie, ale na lewym brzegu zaczęła już przeważać ludność niemiecka, zwłaszcza w miastach. W czasie wojny 30-letniej (1618-1648) dwór cesarski prześladował surowo katolików na Śląsku i szerzył protestantyzm, Ślązacy masami uchodzili do Polski Centralnej, w roku 1821 Niemcy oderwali diecezję wrocławską od metropolii polskiej w Gnieźnie. Jednak Ślązacy polscy umacniali się bardzo i w polskości, i w katolicyzmie. Po I wojnie światowej trzeba było aż trzech powstań, żeby uratować jakąś część Śląska, która utworzyła województwo śląskie. Gdy 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowali Śląsk polski, znów zacięty opór stawili dawni powstańcy i harcerze, co jednak wzmogło straszliwy terror niemiecki. Poza tym większość obywateli polskich z województwa śląskiego Niemcy wpisali na volkslistę i ponad 40 tys. mężczyzn wcielili siłą do Wehrmachtu. Jednak w 1945 r. robotnikom śląskim udało się obronić wiele zakładów i kopalń przed zniszczeniem ich przez wycofujące się wojska niemieckie. W tym czasie Niemcy ewakuowali ok. 3,5 mln swoich ludzi i na mocy dekretu sojuszniczej Rady Kontroli Niemiec z 20 listopada 1945 r. do początku roku 1947 osiedliło się na Śląsku ok. 2 mln 630 tys. Polaków z Kresów i z Polski Centralnej. Autochtonów zostało, jak się oblicza, ok. 850 tysięcy.
W rezultacie do dziś nie mógł się ukształtować żaden „naród śląski”. Ludność tak różnorodna i etnicznie, i kulturowo, i historycznie nie może tworzyć narodu odrębnego od polskiego czy niemieckiego. Tworzy jedynie społeczność obywateli Polski, z mniejszością niemiecką, choć trzeba przyznać, że ludność śląska dziś coraz bardziej się zespala, specyfikuje, rozwija i umacnia.
Czy to tylko autonomia?
Niełatwo precyzyjnie ustalić, co ideologowie RAŚ rozumieją przez swój podstawowy termin „autonomia”, poszczególne bowiem wypowiedzi – gdy się je bliżej analizuje – są często rozbieżne. Najgorsze, że – co wyszło we wspomnianej audycji „Warto rozmawiać” – zwolennicy RAŚ posługują się nie tylko tzw. logiką mętną, lecz także często popełniają błędy ekwiwokacji. I tak termin „naród” występuje w jednym i tym samym dyskursie czy nawet w złożonym zdaniu raz w znaczeniu etnicznym, drugi raz w znaczeniu etatystycznym, trzeci raz w znaczeniu zwykłego obywatelstwa czy społeczeństwa, czy wreszcie jest równoznaczny z ojczyzną. Podobnie „autonomia” – raz jest rozumiana jako wyższa samorządność regionalna, drugi raz jako mniejsza zależność od państwa polskiego czy europejskiego, trzeci raz jako separacja od państwa polskiego, ale nie od europejskiego, innym jeszcze razem jako „państwo śląskie”. Nie jest też jasne, czy chodzi tylko o płaszczyznę administracyjną, czy także o patriotyczną, historyczną i duchową. W takiej sytuacji dyskusja staje się albo zwykłym młóceniem słomy, albo po prostu bełkotem.
Dzisiaj w ogóle pomniejsza się bardzo czy nawet odrzuca pojęcie państwa. Ale jest to wielki błąd różnego rodzaju utopistów i ideologów UE. Tymczasem państwo trzeba doskonalić przez personalizację i socjalizację (por. KDK 6, 75), a nie przez jego negację lub osłabianie. Państwa we właściwym znaczeniu rodziły się na bazie wysokich kultur rolnych jeszcze gdzieś w VI tysiącleciu jako miasta-państwa, jak Eridu, Uruk, Ur, Lagasz, Ebla i następne. Na państwo do dziś składają się: wspólnota ludzka, plemienna lub narodowa, określone terytorium, najwyższa władza suwerenna, będąca jakby formą organizacji życia społeczności, oraz wspólna świadomość, własny zespół idei i pewien rodzaj osobowości zbiorowej. Państwo jest najwyższym osiągnięciem rozwoju społecznego, daje najwyższy poziom życia zbiorowego, umożliwia osiąganie wspólnego dobra, wprowadza prawo, ład i harmonię w życie zbiorowe, normuje relacje międzyludzkie, wspiera wszechstronny rozwój jednostki, a także kulturę i cywilizację, a wreszcie tworzy rodzaj „człowieka zbiorowego” o bardzo pomnożonych możliwościach życia i działania. Oczywiście, państwo może być bardzo zdegradowane przez złe władze najwyższe. Stąd ból nas wszystkich, jeśli mamy złe władze.
Działacze RAŚ publicznie mówią najwięcej o autonomii, ale faktycznie nie wyrzekli się kategorii „narodu śląskiego”, a także „państwa śląskiego”, choć byłoby ono karykaturą państwa. W czasopiśmie „Jaskółka Śląska”, należącym do RAŚ, ukazało się kilka artykułów żądających „niepodległego państwa Śląsk”. Przewodniczący RAŚ Jerzy Gorzelik miał powiedzieć po odmowie uznania narodowości śląskiej: „Moja ojczyzna to Górny Śląsk. Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem. Państwo, zwane Rzeczpospolitą Polską, którego jestem obywatelem, odmówiło mnie i moim kolegom samookreślenia i dlatego nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa”. Ten sam mętlik pojęciowy jest w programie, że chodzi o „autonomię ponadnarodową”. Trzeba się zdecydować: czy Śląsk ma być jednonarodowy, czy wielonarodowy. Jeśli ma być ponadnarodowy, to musi być pewnego rodzaju państwem.
RAŚ nawiązuje w dużym stopniu do ideologii UE, ale często jej nie rozumie dokładnie. Chce uznania narodowości śląskiej również przez ideologów UE, a zapomina, że właśnie UE odrzuca kategorię narodu w ogóle, a jedynie niektórzy ideologowie zapowiadają, że w przyszłości powstanie „naród europejski” w państwie europejskim (P. Koslowski, K. Kremkau, P.H. Spaak, J. Greisch). Dla wielu też „narodami” mogą być tylko Niemcy, Francuzi i Anglicy, a wszyscy inni w UE to jedynie ludy lub plemiona czy subregiony. W Polsce, niestety, pełna ideologia inżynierów UE jest raczej nieznana, polska polityka też opiera się raczej na emocjach i intuicji, a nie na wiedzy i rozumie.
Ideologowie autonomii Śląska chyba nie rozumieją, że gdyby osiągnęli autonomię wobec państwa polskiego, to nie osiągną jej wobec państwa europejskiego, a raczej popadną w ciężką zależność od Brukseli, która może też np. bardzo ograniczyć wydobycie i wykorzystanie węgla ze względu na CO2. Bruksela stosuje coraz silniejszy przymus w stosunku do małych państw, większe państwo będzie miało więcej niezależności.
Polskość to nie bolszewizm
Godna pochwały jest wielka miłość Ślązaków do swojej małej ojczyzny i żywa troska o jej rozwój we wszystkich dziedzinach, a także dążenie do podniesienia jeszcze wyżej jej znaczenia dla całego kraju. Ale niepokojące jest przenoszenie urazów niektórych ludzi do komunizmu i do polskich rządów na Polskę w ogóle. Bardzo słusznie RAŚ potępia polskich komunistów, służących Związkowi Sowieckiemu także na Śląsku, poczynając od roku 1945. Istotnie, ówczesne polskie, a właściwie sowieckie władze potraktowały większość Ślązaków jako volksdeutschów, a sowieckożydowski UB utworzył w Świętochłowicach-Zgodzie obóz na wzór niemiecki, gdzie w latach 1945- 1948 zgładzono podobno ok. 2 tysięcy niewinnych Ślązaków, w tym także ludzi z AK i ZWZ. Ale trzeba pamiętać, że nie była to wina Polski, lecz Sowietów, którzy posługiwali się również polskimi mętami, marionetkowym rządem, w tym także śląskimi zwolennikami komunizmu oraz prawdziwymi volksdeutschami. Sowieci i służący im zdrajcy polscy założyli również liczne obozy i w centralnej Polsce, gdzie więzili tysiące patriotów polskich i dziesiątki tysięcy zamordowali lub wywieźli do Rosji. Czy przez to my, z centralnej Polski, mielibyśmy wyrzec się państwa polskiego? Zresztą do dziś godni i szlachetni Polacy nie mają pełnej samorządności. Trzeba nam normalny kraj dopiero budować.
Trzeba jeszcze dopowiedzieć, że Armia Czerwona już po zdobyciu terenów, które zostały przyznane Polsce, niszczyła niektóre całe miasta, burząc dom po domu, żeby Polska nie wzrosła w siłę. W 1945 r. Sowieci ostrzelali i spalili nawet tysiącletnią katedrę polską w Gnieźnie, żeby podeptać dumę Polaków z wielkiej historii. My nie odpowiadamy za to, że po wejściu Sowietów na początku przystąpiły do współpracy z nimi same męty społeczne. Na mojej Zamojszczyźnie byli to rabusie, złodzieje, notoryczni przestępcy, pijacy. A po latach okazało się, że i przemoc okupanta robi swoje, i ogromna liczba inteligencji i działaczy politycznych zaraziła się ideologią komunistyczną, jak zresztą i dziś wielkie masy dają się zwieść podobnej do marksizmu ideologii liberalistycznej, choć i te będą kiedyś rozliczane przez polską historię. Czyżby inteligencja śląska nie rozumiała potworności obłędnej ideologii?
Polityk musi być realistą i człowiekiem wspaniałomyślnym. W czasie wojny u nas nikt nie winił Ślązaków za to, że ich zmuszano do wstąpienia do Wehrmachtu. Sam takich spotykałem w Szczebrzeszynie w pierwszych latach okupacji. Mieliśmy ich za więźniów niemieckich, a nie za zdrajców lub okupantów. Współczuliśmy im. Rozumiemy, jaką potęgą dysponuje okupant, a żyć trzeba. Zresztą, Ślązaków i Śląsk zawsze szanujemy, podziwiamy i lubimy. Boleliśmy też bardzo, widząc, co wyczynia na Śląsku „władza ludowa”. Mówiliśmy również często i potem, że taka polityka zrazi Ślązaków, autochtonów do Polski. Jednocześnie oglądaliśmy jako Polacy z przerażeniem, jak komunizm sowiecki zdobywa ludzi, nie tylko asekurujących się, ale i przyjmujących tę potworną ideologię. Jeszcze raz powtórzę: okupant ma ogromną siłę zdobywania sobie ludzi, zwłaszcza poprzez ideologię. Toteż niezwykłym bohaterstwem był silny opór społeczeństwa polskiego przeciw hitleryzmowi, ale słabiej opieraliśmy się komunizmowi. Dlatego przerażenie budzą niektóre artykuły internetowe byłych działaczy RAŚ, utrzymujące, że historia Śląska została zafałszowana przez „nacjonalistów polskich”, że brutalne prześladowania Polaków na Śląsku i poza nim przez Hakatę i Komisję Kolonizacyjną, służące Prusom m.in. do rugowania Polaków z ziemi, to była tylko obrona Niemców przed „polskim nacjonalizmem” i „imperializmem”, a nawet że do wybuchu II wojny światowej przyczynili się Polacy, Żydzi i Amerykanie. O obłędnej postawie niektórych pseudopolityków śląskich świadczy także fakt, że nie tak dawno Związek Ludności Narodowości Śląskiej wystosował do UNESCO list autorstwa kilku członków RAŚ, by nie zmieniać nazwy obóz „Oświęcim-Brzezinka” na „niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady”. Było to po prostu idiotyczne i haniebne. Niedobrze jest również, że RAŚ utrzymuje bliskie kontakty z niemieckimi organizacjami Ślązaków, które właściwie nie działają na rzecz swojej autonomii w Niemczech, lecz na rzecz autonomii naszego Śląska, jak np. Initiative fuer Autonomie Schlesiens e.V.
I tak obawiamy się, by cały ten problem nie wyrastał przypadkiem tylko z pychy lokalnej, z
niewiedzy historyczno-socjalnej i nienawiści niektórych ludzi do Polski, do jej idei, tradycji,
historii, języka – w gruncie rzeczy w celu poddania się Niemcom, bo też i coraz częściej stosuje się
nazwy niemieckie.
Powtórzę więc: godna wielkiej pochwały i najwyższego uznania jest szczególna miłość Ślązaków
do ich małej ojczyzny, ale musi się ona łączyć również z miłością do wielkiej Ojczyzny. Śląsk może
bardzo dużo pomóc całej Polsce, nie tylko ekonomicznie, ale także społecznie, politycznie,
kulturowo, duchowo i moralnie, zwłaszcza że nadal cała Polska przeżywa ciężki kryzys niemal we
wszystkich dziedzinach, łącznie z kryzysem rządu i partii. Nie można porzucać starej matki dlatego,
że opieka nad nią trochę nas kosztuje.
Ks. prof. Czesław S. Bartnik, Nasz Dziennik, 22.02.2011