Komunistyczna Partia Federacji Rosyjskiej (KPRF) prezentuje na swojej stronie internetowej nowy rosyjski film dokumentalny, przekonujący, że polscy oficerowie wzięci do niewoli w 1939 r. przez Armię Czerwoną zostali rozstrzelani w 1941 r. przez hitlerowców.
Prawdę o mordzie NKWD na polskich jeńcach w 1940 roku autorzy tego dzieła, Maciej Mogilewski i Wasilij Mateusz, określają jako "wersję polsko-goebbelsowską".
Trwający 38 minut film, zatytułowany "Polski krzyż Rosji", dostępny jest w dziale "KPRF i świat" (http://kprf.ru/international/75932.html).
Autorzy wspierają swoje wywody komentarzami m.in. zmarłego w ubiegłym tygodniu Julija Kwicińskiego, I wiceprzewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej, a wcześniej wiceministra spraw zagranicznych ZSRR, oraz Wiktora Iljuchina, jednego z liderów frakcji KPRF w izbie niższej parlamentu Rosji, b. śledczego Prokuratury Generalnej ZSRR.
Ten drugi zwraca uwagę, że "Trybunał Norymberski nie uniewinnił Niemców". - Z nieznanych przyczyn wyłączył tę zbrodnię z aktu oskarżenia. Jednak nie powiedział też, że to Sowieci rozstrzelali Polaków - zaznacza Iljuchin.
- W efekcie pojawiają się dwie oficjalne wersje śmierci polskich jeńców: niemiecko-polska i radziecka. Obfitość wzajemnie wykluczających się faktów nie pozwala jednoznacznie powiedzieć, kto jest zabójcą. Konieczne jest kontynuowanie śledztwa dla wyświetlenia prawdy - postulują autorzy.
Iljuchin przekonuje, że oskarżając Józefa Stalina o mord na polskich oficerach, Adolf Hitler miał na celu skłócenie koalicji antyhitlerowskiej.
Natomiast Kwiciński ocenia, że "była to prowokacja skonstruowana przez Niemców, by zatruć stosunki ZSRR z Polską". - Chodziło o stworzenie warunków uniemożliwiających rozwój w Polsce partyzanckiego, proradzieckiego ruchu przeciwko niemieckim okupantom - wyjaśnia.
Autorzy obrazu sugerują, że dokumenty z archiwów na Kremlu, obwiniające NKWD o zbrodnię katyńską, zostały sfabrykowane przez polski lub brytyjski wywiad. Twierdzą też, że sprawa rozstrzelania polskich jeńców pod koniec lat 80. została wyciągnięta na światło dzienne przez Amerykanów, aby rozbić blok wschodni.
- W konfrontacji między NATO i Układem Warszawskim nie dało się wyłonić zwycięzcy. Tylko rozpad jednego bloku mógł dać przewagę jego przeciwnikowi. USA zdołały znaleźć słabe ogniwo w UW - Polskę. Znalazła się też przyczyna, z powodu której Polska mogła mieć pretensje do ZSRR - egzekucja polskich oficerów wziętych do niewoli przez Armię Czerwoną w 1939 roku - konstatują.
- Nie ma już ZSRR i Układu Warszawskiego. Zimna wojna została beznadziejnie przegrana (przez Moskwę). Wydawałoby się, że Polska nie powinna już mieć przyczyn do konfrontacji z Rosją. Jednak problem Katynia pozostał nierozwiązany. Na tle tradycyjnej polskiej rusofobii stał się ogromną, gnojącą się raną na ciele stosunków rosyjsko-polskich - wskazują.
Autorzy przypominają, że za zbrodnię katyńską Polskę przepraszał zarówno prezydent ZSRR Michaił Gorbaczow, jak i prezydenci Rosji - Borys Jelcyn i Władimir Putin.
- Polsce przeprosiny naszych prezydentów - jak na to wygląda - nie wystarczą. Państwo, za wyzwolenie którego życie oddało 600 tys. radzieckich żołnierzy, nadal zgłasza roszczenia wobec Rosji - podkreślają.
- Nie bacząc na patologiczną nienawiść Polaków do wszystkiego, co rosyjskie, pozostajemy sąsiadami. Choć nasze kraje graniczą tylko w obwodzie kaliningradzkim, dwa narody pozostają sobie bliskie. Po co więc sztucznie podgrzewać stałe pretensje Polski wobec Rosji? - pytają.
Autorzy dodają, że "Polska nigdy nie uznała swoich zbrodni wobec Rosji, choć miałaby się za co pokajać - chociażby za śmierć czerwonoarmistów w latach 1920-21".
- Polacy mówią o sobie, że są dumnym narodem. Historia dowodzi, że ta duma nie ma wystarczających podstaw. Ciągłe uskarżanie się na własny los i nieprzyznawanie się do własnych grzechów nie jest godne dumnego narodu - wskazują.
- Kiedy w stosunkach między naszymi krajami patologiczną antyrosyjską histerię zamieni rozumienie, że Słowianie nie mają czego dzielić, wówczas Polska i Rosją drogą wyzerowania rachunków wzajemnych pretensji znajdą zrozumienie i przyjaźń - konkludują.
W ubiegłym miesiącu frakcja KPRF w Dumie zażądała powołania komisji parlamentarnej do zbadania okoliczności śmierci polskich oficerów wziętych do niewoli w 1939 roku przez Armię Czerwoną, czyli - w rozumieniu komunistów - udowodnienia, że polskich oficerów rozstrzelali hitlerowcy po zajęciu Smoleńska w 1941 roku, a nie NKWD - w 1940 roku.
Zażądała też, by Główna Prokuratura Wojskowa FR wznowiła śledztwo, jakie w sprawie mordu na polskich jeńcach prowadziła w latach 1990-2004. Wystąpiła również o przeprowadzenie dochodzenia parlamentarnego dotyczącego śmierci czerwonoarmistów, którzy dostali się do polskiej niewoli w 1920 roku.
Wszystko to - w zamyśle KPRF - ma powstrzymać premiera Putina "przed powtórzeniem pochopnych i najprawdopodobniej błędnych wniosków w sprawie śmierci polskich oficerów", gdy w kwietniu pojedzie do Katynia, aby w 70. rocznicę zbrodni katyńskiej wspólnie z premierem Polski Donaldem Tuskiem uczcić pamięć jej ofiar.
Żaden z pozostałych klubów parlamentarnych nie poparł tej inicjatywy.