204
204
Hildegard Martha Lächert
Hildegard Lächert (1947)
Hildegard Lächert (1947)

Hildegard Martha Lächert (ur. 19 mar­ca 1920 w Berlinie, zm. 1995) – nie­miec­ka nadzorczyni SS (SS-Auf­se­he­rin) pełniąca służbę w hitlerowskich obozach koncentracyjnych i zbro­d­nia­r­ka wojenna.

Z zawodu była pielęgniarką. Karierę obozową rozpoczęła już w wieku 21 lat, od przeszkolenia w obozie Ra­ven­s­brück. Później pełniła służbę jeszcze w Majdanku, Płaszowie oraz Auschwitz- Birkenau.

Była prawdziwym postrachem więźniarek, które nadały jej pseudonim "Krwawa Brygida". Nazistka miała w zwyczaju bicie aż do krwi. Podczas powojennego procesu byłe więźniarki zeznawały, że "pejcz był wrośnięty do dłoni" ich oprawczyni.

SS-manka brała udział w selekcji więźniarek mordowanych później w ko­mo­rach gazowych. Dzieci wabiła kostkami cukru do ciężarówek, którymi później były wiezione na śmierć. Utopiła w latrynie dwie Greczynki. Swoje psy poszczuła na ciężarną kobietę, a potem patrzyła, jak rozszarpują ją na kawałki.

Po wojnie została skazana w sumie na 27 lat więzienia, z których w celi spędziła zaledwie 10. Zza krat wyciągnęły ją zachodnie tajne służby. "Krwa­wa Brygida" stała się szpiegiem CIA i niemieckiej agencji wywiadowczej Bundesnachrichtendienst.

Niemiecki "Der Spiegel" dotarł do dokumentów, ukazujących jej rekrutację przez CIA i służby RFN. CIA zwerbowała "Krwawą Brygidę" w 1956 roku. Dla amerykańskiej agencji brunatna przeszłość Hildegard Lächert była plu­sem.

Z dokumentów znajdujących się w Archiwum Narodowym wynika, że CIA chciała zaczerpnąć od Lächert wiedzę na temat polskiego agenta, który chciał przejść na stronę Zachodu. "Krwawa Brygida" miała poznać go pod­czas odbywania kary w jednym z więzień na terenie Polski.

"Spiegel" przeanalizował owe dokumenty. Są to raporty na temat rekrutacji, spotkań ludzi z CIA z byłą strażniczką i przekazania jej Federalnej Służbie Wywiadowczej (BND). Po raz pierwszy ujawniają one fakt, że tajne służby zachodnich demokracji po 1945 roku werbowały nie tylko męskich zbrodniarzy nazistowskich, ale również przestępczynie Trzeciej Rzeszy.

Więźniowie obozów koncentracyjnej bali się Lächert, znanej pod przy­dom­kiem "Krwawa Brygida". Owa mieszkanka Berlina zaliczała się do szcze­gól­nie brutalnych esesmańskich nadzorczyń obozu zagłady Lublin/Majdanek w okupowanej wówczas Polsce. Biciem zaganiała dzieci do ciężarówek ja­dą­cych do komór gazowych, wpychała więźniów do rowów latrynowych, gdzie topili się w fekaliach. W procesie załogi Majdanka, jaki toczył się w la­tach 1975-81, największym z niemieckich procesów przeciwko nazistom, owa niepozorna kobieta była główną oskarżoną. Zarzucono jej współudział w zamordowaniu prawie 1200 ludzi.

Zarówno CIA, jak i BND wiedziały, z kim mają do czynienia. Lächert została zwerbowana już po częściowym odbyciu kary więzienia w Polsce i wy­da­le­niu jej w 1956 roku do Niemiec. W grudniu znalazła się w obozie dla ucho­dź­ców w Marienfelde w zachodniej części Berlina.

Był to kulminacyjny okres zimnej wojny, zachodnie organy bezpieczeństwa przesłuchiwały rutynowo byłych więźniów z bloku wschodniego. Lächert stwierdziła, że polski Urząd Bezpieczeństwa oferował jej pieniądze, jeśli po odzyskaniu wolności będzie przekazywała informacje na temat Niemiec Zachodnich. Znała również współwięźniów, którzy siedzieli pod zarzutem szpiegostwa na rzecz CIA, i opowiedziała o ich losie.

Po kilku dniach CIA poddało ją badaniu z użyciem wykrywacza kłamstw. Wynik brzmiał: "Nie ma żadnych oznak, by przesłuchiwana ukrywała istotne informacje na temat jej stosunku do UB". Agencja wynajęła swojej nowej podopiecznej pokój. W styczniu 1957 roku Lächert przyleciała z Berlina Za­chod­nie­go do USA.

Z dokumentów nie wynika, ile pieniędzy owa niewykwalifikowana robotnica fabryki otrzymała od CIA, a potem od BND. W obozie dla późnych prze­sied­leń­ców zwracała jednak na siebie uwagę, bo jeździła taksówkami, a nawet miała własny samochód.

Ludzie z CIA uważali najwyraźniej, że jej nazistowska przeszłość może być pomocna. Berliński pracownik agencji zanotował, że była strażniczka "bardzo dobrze" spełnia wymogi bezpieczeństwa, co wynika z jej "wyk­sz­tał­ce­nia w SS". Amerykanie byli zainteresowani zwłaszcza informacjami o poznanych przez nią w więzieniu Polakach z UB, gotowych dla nich pra­co­wać.

CIA poinstruowała Lächert, co wolno jej opowiedzieć za­chod­nio­nie­miec­kim władzom o czasie spędzonym w Polsce (żadnych informacji o kan­dy­da­tach do zwerbowania). Co miesiąc miała wysyłać na skrzynkę pocztową list ze swoim aktualnym adresem, by CIA wiedziała, że wszystko jest w porządku. W nagłym przypadku skontaktuje się z nią człowiek z CIA, który przedstawi się jako "osoba reprezentująca pana Kapplera". Lächert ma wtedy zapytać: "Co dała Karin panu Kapplerowi?". Prawidłowa odpowiedź brzmiała: "Małego liska".

Już wkrótce jednak Hildegard Lächert zgłosiła się niewzywana do a­me­ry­kań­skiej placówki i wygadała wszystko o swoich kontaktach z CIA. Pojawił się "problem bezpieczeństwa i kierowania" – zanotował człowiek z CIA. W kwietniu 1957 roku agencja przekazała swoją współpracowniczkę nowo powstałej Federalnej Służbie Wywiadowczej. Niemcy, z początku zach­wy­ce­ni Lächert ("zrobiła bardzo dobre wrażenie"), już niebawem mieli z nią podobne doświadczenia jak CIA. A ponieważ żaden znany jej Polak gotowy do zwerbowania nigdy się nie pojawił, niemiecki wywiad zakończył tę współpracę.

Kiedy dobre dziesięć lat później policja zatrzymała Hildegard Lächert z oskarżeniem o zbrodnie w Majdanku, ta broniła się, twierdząc, że była jedynie nadzorczynią w burdelu, troszczącą się o porządek. Miała nadzieję, że powiązania z CIA ochronią ją przed karą – tak się jednak nie stało. Nie było żadnych prób ze strony wywiadu, by wpłynąć na jego decyzję – pod­kre­śla dziś emerytowany prokurator Wolfgang Weber, który reprezentował oskarżenie i żądał ośmiokrotnej kary dożywocia. Lächert została os­ta­tecz­nie skazana na dwanaście lat pozbawienia wolności.

W trakcie toczącego się procesu, w 1979 roku kandydowała w wy­bo­rach do Parlamentu Europejskiego z listy niewielkiej skrajnie pra­wi­co­wej partii.

CIA to nie zaskoczyło – Lächert zwierzyła się kiedyś Amerykanom, jaką drogę uważa niezmiennie za najlepszą: "drogę faszystowską".