Współcześni politycy ukraińscy powinni być jak wódz OUN/UPA – uważa grekokatolicki arcybiskup Lwowa, Igor Woźniak.
- Stepan Bandera nie pragnął osobistych korzyści, nie kradł, ale pomagał i chciał zrobić wszystko, by nasz naród był szczęśliwy i bogaty! – przemawiał pod pomnikiem wodza OUN we Lwowie uniacki arcybiskup, Igor Woźniak. – Ten człowiek wierzył w naszych ludzi, walczył o ich szczęście, dobry los i wyzwolenie od wszelkiego rodzaju ucisku – powtarzał przywódca ukraińskich grekokatolików. [Grekokatolicy nie stanowią schizmy, lecz podlegają Stolicy Apostolskiej, tak samo, jak rzymscy katolicy - admin]
Podczas uroczystości upamiętniających 102 rocznicę urodzin Bandery, arcybiskup Wożniak przeciwstawił jego osobę współczesnym politykom ukraińskim, przede wszystkim prezydentowi Wiktorowi Janukowyczowi. Przypomniał także działania przeciwników pomarańczowej rewolucji sprzed 6 lat zastanawiając się – czemu już wówczas nie zostali przykładnie ukarani za swój opór upozowanymi na demokratów szowinistami. Czy oczekiwałby dla „niebieskich” (czyli obozu obecnego prezydenta) takiej kary, jaką pewnie zafundowaliby im bojcy UPA – wprost nie wspomniał…
Atakował jednak dalej: „Wielkim wyzwaniem dla każdego świadomego Ukraińca, kochającego swój naród, jest konieczność walki o poszanowanie bohaterów. Nie można bać się, ani ulegać presji żadnego rządu, czy innych sił sprzeciwiających się woli naszego narodu i Ukrainy. Ten człowiek, Stepan Bandera, kochał swój naród i bronił jego godności, chciał dla niego jak najlepszej przyszłości i dla niego poświęcił swoje życie. Opinie wrogów narodu nie mogą mieć dla nas żadnego znaczenia, ani sprowadzać nas z jedynie słusznego kierunku. Władze lokalne powinny dołożyć wszelkich starań, aby nasi bohaterowie, symbolizujący naszą narodową godność – byli odpowiednio uhonorowani. Trzeba wciąż zapisywać kolejne karty opowieści o ich życiu, niestrudzonej walce i poświęceniu!”
Hierarcha podziękował również policji za strzeżenie monumentu ukraińskiego ober-bandyty przed ewentualną dewastacją. Samego Banderę nazwał „ukraińskim skarbem narodowym: i surowo skrytykował zwolenników odebrania mu tytułu bohatera narodowego Ukrainy.
Cała manifestacja odbywała się pod hasłem „Bandera jest! Niech wrogowie boją!” Uczestniczyli w niej m.in. szef lwowskiej Rady Obwodowej Oleg Pankiewicz, zastępca szefa Obwodowej Administracji Państwowej Myron Solar i mer Lwowa, Andrij Sadowy, którzy złożyli kwiaty pod pomnikiem szefa OUN.
- Musimy iść drogą Bandery, kontynuować jego historyczne dzieło i w przyszłości osiągnąć stawiane przez Niego cele – wołał Pankiewicz i krzyczał dalej: – Bandera! Bandera na zawsze! Strach na wrogów, niech drżą najeźdźcy! Sława Ukrainie! Sława Bohaterom! – powtarzał wezwanie UPA, jakże dobrze znane lackim uszom. – Bandera jest symbolem naszej niepodległości i walki o Ukrainę. Dziś, po 20 latach niepodległości Ukrainy wiemy, że musimy kontynuować walkę w imię jej umocnienia – dodawał wicewojewoda Solar.
Kiedy na całych polskich Kresach zajmowanych obecnie przez Ukrainę trwały manifestacje banderowców – polskie (?) media wolały informować z nieskrywanym zadowoleniem o incydencie, do którego doszło w Zaporożu. Bojówka szowinistycznej organizacji „Tryzub”, związanej z neobanderowską „Swobodą” odcięła tam głowę pomnikowi Stalina, postawionemu przez działaczy partii komunistycznej. Zestawienie wydawało się jasne: „może i szowiniści ukraińscy są trochę narwani, ale przecież to uczciwi antykomuniści i na tej płaszczyźnie są nam wręcz sympatyczni”. Otóż na takie postawienie sprawy zgody polskiej być nie może! Naszym hasłem – i metodą postępowania wobec Ukrainy musi być bowiem „Ani Stalin – ani Bandera!”